Noblista literacki, pisarz Michaił Bunin, świadek potworności bolszewickiego przewrotu i wojny domowej w Rosji, cudem uszedł z życiem z Krymu, który był ostatnią twierdzą „białej Rosji”. Do końca życia, które spędził we Francji, był przekonany, że prawdziwej Rosji już nie ma, że wtedy zginęła. I że nie ma nadziei na odrodzenie. W swoich utworach sławił Rosję, którą nosił w sercu. Wielu „białych” Rosjan podzielało tę opinię.
Nowa ideologia starego imperium: komunizm
Z perspektywy czasu też można powiedzieć za prof. Włodzimierzem Marciniakiem, że Rosja uciekła spod topora albo zyskała drugie życie dzięki zaadaptowaniu nowej idei imperialnej, bardziej uniwersalistycznej, czyli komunizmu. Komunizm był jedną z wielu radykalnych ideologii tamtych czasów. Wcale nie musiał wygrać w Rosji, bo wcale nie był ruchem najsilniejszym. W momencie kryzysu okazało się jednak, że był ideą, która pociągnęła wielu Rosjan oraz przedstawicieli innych narodów Imperium Rosyjskiego. Komunizm stał się też poręcznym narzędziem ekspansji Rosji. Wszak godłem ZSRS w latach 20. i 30. była kula ziemska.
Od 100 lat trwa spór, czy Rosja „czerwona” to przeciwieństwo „białej”, czy też jej kontynuacja. Z jednej strony jest myśl wyrażona przez Jana Kucharzewskiego w książce „Od białego caratu do czerwonego”. Z drugiej – twórczość i myśl Józefa Mackiewicza, który uważał, że w „białej Rosji”, zwłaszcza w ostatnich latach jej istnienia, było dużo wolności i ona sama ewoluowała w europejskim kierunku. Komunizm uważał Mackiewicz za uniwersalne, nie tylko rosyjskie, zło wcielone.
W Rosji myśl tę kojarzymy z Warłamem Szałamowem, który w swoich „Opowiadaniach kołymskich” ciągle zestawiał warunki w łagrach Związku Sowieckiego z warunkami zsyłek w carskiej Rosji. Rzeczywiście na tle sowieckich łagrów rosyjskie jawią się jako niemal normalne punkty osiedleńcze, a zasady panujące w carskiej Rosji jako wręcz praworządne w porównaniu do bandytyzmu sowieckiego.
Coś w tych teoriach jest, bo nie było w historii zła takiego jak komunizm. Z drugiej strony, z perspektywy roku 2022, trzeba przyznać więcej racji Kucharzewskiemu. Komunistyczna Rosja była czymś gorszym niż carska, jednak jednocześnie komunizm mógł zaistnieć tylko w Rosji. Gdyby nie Rosja sowiecka, jej zasoby i bezwzględność wyrosłe na glebie dziedzictwa dawnego imperium Mongołów, komunizm byłby dalej terrorystyczną niszą. To Rosja jednak sfinansowała i wyeksportowała komunizm. Wyeksportowała go do Europy Środkowej, do Chin, do Korei Północnej, Wietnamu, na Kubę itd. Owszem, potem Chiny skonfliktowały się z Rosją, ale punkt wyjścia jest taki, że bez Moskwy chiński komunizm by nie zwyciężył.
Wielka wojna ojczyźniana i nacjonalizm
Jednocześnie komunizm był narzędziem, które pozwoliło trzymać przy Moskwie narody podbite. Siłą, bezwzględnością oraz oszustwem, że niesie uniwersalną ideę dla wszystkich narodów, choć herrenvolkiem ZSRS od początku byli i pozostali Rosjanie. Teraz szowiniści rosyjscy wskazują, że wielu liderów i katów komunistycznych miało inne pochodzenie: gruzińskie, łotewskie, żydowskie, polskie itd. Ale co z tego, większość władców Moskwy, począwszy od Batu-chana, miało inne pochodzenie, ale byli wcieleniem Moskwy i jej idei. Piotr I przeniósł nawet stolicę z Moskwy do Petersburga, by lepiej udawać, że Rosją rządzi normalna europejska dynastia.
Rosja sowiecka upadła drugi raz w 1941 r. pod ciosami innego totalitaryzmu, nacjonalizmu i imperializmu – niemieckiego. Dla ratowania siebie Moskwa sięgnęła jeszcze bardziej po rosyjską ideę narodową, a Stalin nawet odkurzył prawosławie. Ten nowy rosyjski nacjonalizm w czasie wojny i po wojnie jeszcze skuteczniej maskowany był oficjalną ideologią internacjonalizmu komunistycznego (potem mówiono o socjalistycznym), maskowany utrzymywaniem fikcji, że ZSRS jest niby-federacją (tak jak teraz Rosja jest niby-federacją, a przecież nią nie jest), że w nazwie tego państwa nie ma Rosji, że ZSRS stanowią jakieś „republiki”, czyli niby-państwa. Wiele, wiele wysiłku wkładano w to, żeby nikt nie pomyślał, że to „czerwone” Imperium Rosyjskie. Żeby nie budzić nacjonalizmów u podbitych ludów. Słusznie przewidziano, że rozwalą imperium. Tak się stało w latach 1989–1991. Najpierw runęło imperium zewnętrzne w Europie Środkowej, później wewnętrzne.
Choroba terminalna: raszyzm
Rosja znalazła się w stanie śmierci klinicznej. Pozbawiona nawet Ukrainy i Białorusi. Pogrążona w chaosie. Bez nowych idei. To była trzecia śmierć. Rosja przeżyła ją dzięki putinowskiemu raszyzmowi. Kombinacji elementów komunizmu, nazizmu i neoliberalizmu. Neoliberalizmu, bo Rosja Putina to wszak własność bogatych. Raszyzm nazywany jest przez samych Moskali russkim mirem. Kształtował się długo, aż ostatecznie wyklarował w 2022 r. I okazał się ideą zombie. Pustką. Nihilistyczną zbrodnią. Na innych i na sobie.
Rosja przegra wojnę na Ukrainie. I nie ma już więcej w zanadrzu żadnej nowej idei, która pozwoli jej przetrwać ten koniec. Rosjanie mają wolę zabijania (najlepiej nie własnoręcznie, żeby nie ryzykować, lecz rękami przedstawicieli podbitych ludów syberyjskich i kaukaskich), ale nie mają woli przeżycia, walki o swoje państwo i swoją przyszłość w sensie pozytywnym. Po przegranej wojnie, po cofnięciu gospodarki rosyjskiej o dziesięciolecia wstecz w wyniku sankcji, zacznie się proces dekompozycji. Najpierw od Kaukazu, potem inni zaczną walczyć o swoje.
Samotny ogryzek, prowincja świata
Koniec nastąpi też dlatego, że Imperium Rosyjskie, gdy istniało, zawsze było silne siłą podbitych terytoriów. Tych najbardziej rozwiniętych gospodarczo: Polski, Finlandii, Litwy, Ukrainy. ZSRS też nie byłby tak potężny, gdyby nie poziom cywilizacyjny i naukowy, specjaliści, przemysł i kultura pracy Litwy, Łotwy, Estonii, Białorusi i Ukrainy. W tych zachodnich „republikach” (w rzeczywistości okupowanych terytoriach) produkowało się i wymyślało najwięcej innowacji. Stamtąd pochodziły najtęższe umysły ZSRS, tam była największa kultura, tam był wyższy poziom życia niż w samej Rosji. Nie mówiąc o tym, że ZSRS okupował też Europę Środkową i czerpał z jej europejskich zasobów we wszystkich niemal dziedzinach.
W ogóle gdy spojrzymy na historię Rosji i ZSRS, większość jej najwybitniejszych postaci, od artystów, przez czołowych polityków, naukowców, po dysydentów (!) miała nierosyjskie pochodzenie. Nawet ci, którzy z oddaniem służyli idei moskiewskiej. To nie przypadek.
W ostatnich dekadach jednak najpierw odpadła od Moskwy Europa Środkowa, potem kraje bałtyckie. Lepiej lub gorzej idą swoją drogą Kaukaz i Azja Środkowa (choć też trzeba powiedzieć, że Moskwie aż tak bardzo nie zależy na tym kierunku jak na zachodnich rubieżach). Bunt na Białorusi w 2020 r. i stopniowe oddalanie się Ukrainy od Rosji można porównać do dopełniania się rozpadu ZSRS. Stąd taka wściekłość i nienawiść w russkim mirze do Ukraińców czy wolnych Białorusinów. Moskale czują, choćby podświadomie, że bez tych ziem Rosja będzie niczym. Prowincją świata pod każdym względem.
Rosja mogłaby się ocalić, gdyby poszła drogą Turcji czy Japonii, które znalazły sobie nowych przywódców i nowe idee na nowe czasy. Ale te byłe imperia miały dużo większe własne zasoby cywilizacyjne. Zostały też pobite bezpośrednio przez zachodnie mocarstwa, więc nie miały wyjścia. Rosja nie ma takiego „komfortu”.