Opieprz od Ewy Siedleckiej z tygodnika „Polityka” po akcji ze Zbigniewem Ziobrą wyglądał następująco: „Pegasusowa komisja śledcza powinna rozważyć, czy warto dalej narażać autorytet własny i państwa. Wycofanie się z aktów skazanych na niepowodzenie to nie dowód słabości, ale rozsądku”. A co z przesłuchaniem prezesa Trybunału Konstytucyjnego Bogdana Święczkowskiego? „Lepiej więc byłoby więcej takich scen nie prowokować wezwaniami osób, których bez ich dobrej woli przesłuchać się nie da. Komisja nie jest wszechwładna, ogranicza ją prawo. Dobrze byłoby, żeby stosowała też samoograniczenie: rozwagę i rozsądek. I mierzyła zamiary podług sił, bo jej »porażki wizerunkowe« idą na rachunek państwa”. Siedlecka opieprza w imię racji wyższych: Uważajcie, bo nie tylko z siebie robicie idiotów, ale z całej naszej bandy. Czytam, że przewodnicząca Magdalena Sroka ma uprawnienia negocjatora policyjnego. Widzicie ją w negocjacjach z porywaczem? Cóż, gdyby trwała wciąż komuna, byłaby ekspolicjantka Sroka modelową bohaterką dowcipów o milicjantach. Kto milicję pamięta, widzi to na pierwszy rzut oka.