Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
,Kamil Goral,
08.04.2020 11:35

Odpowiedzią na kryzys poluzowanie regulacyjne

W Unii Europejskiej trwają narady nad tym jak zareagować na kryzys gospodarczy spowodowany walką z koronawirusem. Spór jaki im towarzyszy przebiega według dawno już wytyczonej linii Północ – Południe. Bogate i zasobne państwa z Północy niechętnie chcą się zrzucać na cokolwiek. Południowcy zaś oczekują solidarności ergo pomocy finansowej w walce ze skutkami pandemii. Jaki będzie efekt tych dyskusji zobaczymy. 

Tymczasem Unia już teraz ma narzędzia wsparcia, które w zasadzie nic nie kosztują. Chodzi o potężny nawis regulacyjny, który ciąży gospodarkom Unii Europejskiej, szczególnie zaś doskwiera takim krajom jak Polska. Członkostwo we wspólnocie oznacza przyjęcie dorobku prawnego wypracowanego przez tę organizację. Są tam m.in. zasady udzielania pomocy publicznej czy zamówień publicznych. W obecnej sytuacji stanowią one barierę w udzielaniu wsparcia rodzimym firmom, potężnie dotkniętym lock downem gospodarki. Co prawa UE zapowiedziała poluzowanie sztywnego gorsetu związanego z pomocą publiczną. Niemniej jest to tylko poluzowanie i zasadnicze pytanie brzmi jak długo będzie ono obowiązywać? 

Tymczasem pandemia pokazała, że najsprawniejsze w działaniu są państwa narodowe i to im przyznać należy swobodę w ograniczaniu jej skutków, w tym tych ekonomicznych. W Polsce taką reakcją mogłyby być wielkie inwestycje finansowane przez państwo oraz należące do niego spółki. Aby jednak mechanizm ten efektywnie zadziałał wykonawcami zamówień publicznych powinny być podmioty krajowe, z polskim kapitałem. W ten sposób mogą one uzyskać drugie życie. W obecnych ramach prawnych jednak nie można tego planu zrealizować. Zamówienia muszą być otwarte, tak aby mogły w nich na równych zasadach startować firmy z Niemiec czy Niderlandów. Polskie państwo powinno natomiast mieć możność pomagania przedsiębiorstwom polskim, także poprzez system zamówień publicznych. Bez zmian w prawie europejskim będzie to praktycznie niemożliwe, przynajmniej nie w potrzebnej skali. 

Podobnym ciężarem jest unijna polityka klimatyczna. Uderza ona od lat w nasz kraj przede wszystkim poprzez raptowny i znaczny wzrost cen energii. Pozbawia to polską gospodarkę znacznej części konkurencyjności i mocna hamuje potencjał wzrostu. Zupełnie niezrozumiałym jest utrzymywanie obecnie systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2. Nakłada to na firmy w naszym kraju bardzo wysokie koszty zarówno zakupu samych tych uprawnień, jak i wykorzystywanej przy produkcji energii. Ponoszenie tych kosztów w sytuacji tak głębokiego załamania ekonomicznego to kompletne horrendum! O zgrozo jednak Frans Timmermans, odpowiedzialny w Komisji Europejskiej za tzw. zielony ład, już zapowiedział podtrzymanie dążenia do realizacji bardziej ambitnych celów dotyczących ograniczenia emisji dwutlenku węgla do 2030 roku. Była to deklaracja tyleż zdecydowana co szokująca. Jednocześnie Unia zatwierdziła niekorzystny dla polskich przedsiębiorstw transportowych pakiet mobilności, który w największym skrócie niszczy przewagę konkurencyjną działających w tym sektorze firm z naszego kraju na unijnym rynku transportu drogowego.

Od dawna powtarzam, że rosnący problem dla rozwoju Polski będzie miał związek z nieuczciwą konkurencją regulacyjną. Polega ona na przyjmowaniu takiego prawa na poziomie unijnym aby przez przypadek gospodarki państw z naszego regionu nie zaczęły stanowić realnej konkurencji dla krajów tzw. Starej Unii. Nawet w obliczu tak wielkie załamania kierunek ten jest konsekwentnie utrzymywany. 
 

Reklama