Zostaje zamordowany - z oskarżenia liderów swojego ludu, przy obojętności, a przynajmniej braku zdecydowania przedstawiciela władzy, a jego uczniowie uciekają, zostawiając Go samego. To dzień, w którym Syn Boży doświadcza rozpaczy wołając do Ojca „Boże, mój Boże czemuś mnie opuścił”. Doświadczenie samotności, odrzucenia, pogardy, cierpienia staje się udziałem Nieskończonego. Wszechmocny zostaje wydany w ręce ludzi, Wszechwiedzący czuje się odrzucony przez Boga.
W obrazach, słowach czytań, jakie na dzisiejszą Liturgię daje Kościół, kryje się trudny do ogarnięcia rozumem obraz. „Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic. Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie. Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich. Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich” - czytamy w księdze Izajasza. „Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu” - dodaje autor Listu do Hebrajczyków. Ewangelia opowiada zaś historię zdrady, odrzucenia, osamotnienia, rozpaczy i śmierci Boga-człowieka. Tak ludzką, tak bliską doświadczeniu wielu.
Jak to rozumieć? Jak to przeżywać w świecie ogarniętym także obecnie bólem i cierpieniem? Jak mierzyć się z prawdą o tamtych wydarzeniach, ale też z prawdą o tym, co dzieje się wokół nas? Jak się zdaje te obrazy, ta historia kryje w sobie jedyną odpowiedź na cierpienie świata. Jest ona solidarnością, nie wyjaśnieniem. Solidarnością Boga z człowiekiem, która w krzyżu osiąga wymiar absolutny.