Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Od Stonogi i Cypisa po ruskich agentów. Osiem gwiazdek było politycznym paliwem

Hasło „J... PiS” jesienią 2023 r. znali niemal wszyscy, nawet niezorientowani w meandrach polskiej polityki. Było ono nie tylko kolejnym elementem przemysłu pogardy wobec prawicy, ale też celowym ośmieszaniem przeciwnika. A jak wiadomo, partia, która w masowej kulturze staje się śmieszna, nie ma szans sprawować władzy. Okazuje się jednak, że to nie wszystko. Wulgarne hasło i podziały nakręcał rosyjski wywiad za pomocą agentury. Zatem wszyscy, którzy uczestniczyli w tym spektaklu niskich lotów, mogą się czuć pożytecznymi idiotami w grze Federacji Rosyjskiej obliczonej na osłabienie Polski.

Rosyjscy sabotażyści od kilku lat grasują na terenie naszego kraju, wykonując zlecenia na rzecz Służby Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej. Metody werbunku Rosjan oraz styl działania skazanych za szpiegostwo pokazał kilka dni temu skrajnie antypisowski magazyn „Czarno na białym” w TVN24. W przerwie od sieczki serwowanej widzom dziennikarze stacji zajęli się ciekawym zagadnieniem, sięgając do akt sądowych i materiałów zgromadzonych przez ABW w 2023 r.

Sabotażyści z Telegrama

Niedawno zakończył się proces sabotażystów ze wschodu, skazanych na kilkuletnie kary więzienia. Instalowali oni kamery bezprzewodowe na bocznicach kolejowych w pobliżu hubu w podrzeszowskiej Jasionce, fotografowali transporty wojskowe kierowane na Ukrainę. Jeden ze złapanych przez polskie służby w 2023 r. zeznał, że mocodawca siatki polecił doprowadzić do katastrofy kolejowej, aby zniszczyć ciężki sprzęt wysyłany na front. Za swoje usługi na rzecz rosyjskiego wywiadu sabotażyści otrzymywali zapłatę w bitcoinach. Metoda werbunku była banalna – za pomocą zwykłego ogłoszenia dla chętnych na Telegramie, z którego korzystają ochoczo nie tylko Rosjanie, ale też Ukraińcy i Gruzini. 

To nic nie kosztuje, a ludzi potrzebujących na gwałt pieniędzy, szczególnie wśród cudzoziemców w Polsce, nie brakuje. Jedną ze zleconych akcji było podsycanie temperatury sporu politycznego w Polsce. Wysyłano szpiegów w teren, by malowali po murach hasła „J... PiS” i „Stop Duda”. Za takie zlecenie dywersant mógł otrzymać nawet kilka tysięcy złotych miesięcznie. Jako dowód wykonania zadania wystarczyły zdjęcia z „roboty”, wysyłane zaszyfrowanym komunikatorem do zleceniodawcy, czyli prawdopodobnie pracownika rosyjskiego wywiadu. Nie angażowano świetnie przeszkolonych szpiegów, ale ludzi z ulicy. Inicjatorów i tak nie da się bezpośrednio namierzyć. 

W materiale „Czarno na białym” pojawił się wniosek, i to rzecznika koordynatora ds. służb specjalnych Jacka Dobrzyńskiego, że Rosjanie wykorzystują konflikt polityczny w Polsce i podnoszą temperaturę sporu, ale nie jest on zbyt odkrywczy. Ten wątek został potraktowany marginalnie, a zasługuje na większą uwagę.

Zaczął Stonoga, później Cypis, podchwyciły Lempart i PO

Rosjanie nie byli pomysłodawcami hasła „J... PiS”, a przynajmniej nie bezpośrednimi. Jako pierwszy użył go w przestrzeni publicznej Zbigniew Stonoga, kryminalista z wyrokami za oszustwa finansowe. W 2015 r. po wyborach nagrał film, w którym ubolewał w swoim stylu nad ostatecznymi rezultatami wyborczymi. Po kilku latach ten zwrot nabrał szerszego wydźwięku – patoraper Cypis nagrał kawałek, używając hasła, uderzającego w PiS. – Cała Polska krzyczy dziś: j... PiS, j... PiS! W nas jest siła, w nas jest wiara, a pisowcy wypier... Cała Polska krzyczy dziś: j... PiS, j... PiS. Nigdy ust nam nie zamkniecie. J... was pisowskie śmiecie – krzyczał. Piosenka szybko stała się internetowym wiralem. Trafiała do młodzieży, ochoczo bawiącej się na koncertach Cypisa. Nawiasem mówiąc, inny chamski diss na PiS Cypis nagrał... ze Stonogą. 

„J... PiS” stało się potem hymnem Strajku Kobiet – protestów, które wybuchły po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r. ws. aborcji. Marta Lempart i inni organizatorzy manifestacji używali dokładnie tych samych zbitek. Później hasło było motywem protestów antyrządowych, wraz z innym sloganem, odnoszącym się do sytuacji materialnej Polaków: „PiS to drożyzna”. I wywarło wpływ szczególnie na niezdecydowanych wyborców 15 października 2023 r. Sprawiało wrażenie, że władza nie tylko drenuje portfele z powodu inflacji, ale w dodatku wszyscy się z niej śmieją. 

Co ciekawe, prekursorem ośmiogwiazdkowego hasła w polskiej debacie politycznej byli Władysław Frasyniuk i Obywatele RP, którzy mieli przypinki w języku rosyjskim z tym właśnie określeniem w czasie miesięcznicy smoleńskiej w 2017 r. Drugim wydarzeniem był Campus Polska Przyszłości Rafała Trzaskowskiego w ub.r. Tam silent disco z piosenką Cypisa zaintonowali dla młodzieży ministrowie obecnego rządu: Sławomir Nitras i Adam Szłapka. Witold Zembaczyński, nieustraszony śledczy z komisji ds. Pegasusa, obklejał natomiast ośmioma gwiazdkami swój samochód. – Oczywiście, osiem gwiazdek w sercu, w samochodzie, osiem gwiazdek jako leitmotiv mojej działalności politycznej – podkreślał w Polsacie News jeszcze kilka miesięcy temu. Ciekawe, co ma teraz mądrego do powiedzenia, gdy robił za darmo dokładnie to, za co w bitcoinach płacił sabotażystom rosyjski wywiad?

Motyw ośmiu gwiazdek był wykorzystywany w mediach społecznościowych przez obecnego szefa MSZ Radosława Sikorskiego i Borysa Budkę. Sikorski użył tego symbolu w grafice z flagą Stanów Zjednoczonych w 2020 r. Z kolei Budka kilka lat temu świętował urodziny, zdmuchując osiem świeczek z tortu. Jagna Marczułajtis, posłanka PO, chwaliła się zdjęciem świątecznych wypieków, nawiązując do hasła „J... PiS”. Aleksander Miszalski, prezydent Krakowa, podczas jednej z imprez „wytatuował” sobie symbol ośmiu gwiazdek na czole. Przeprosił po latach za swoje zachowanie z powodu kampanii wyborczej do samorządu w 2024 r. 

Ale to i tak nic, gdy spojrzymy na to, co wyprawiał Wojciech Czuchnowski, redaktor „Gazety Wyborczej”, podczas wesela z Magdaleną Fitas-Dukaczewską, obecnie rządową tłumaczką. Ich sala ślubna w 2023 r. przyozdobiona była ośmioma gwiazdkami. Gdybym był Tomaszem Piątkiem, zasugerowałbym, by połączyć kropki i gwiazdki, bo działo się to w tym samym czasie, gdy rosyjska agentura nakręcała spiralę nienawiści do prawicy na ulicach polskich miast. Ale mam przekonanie graniczące z pewnością, że taki spektakl w dniu, który pamięta się przez całe życie, wynikał „jedynie” z braku kultury i zwykłej głupoty młodej pary.

Hasło „J... PiS”, popularyzowane przez Rosjan i polskich polityków oraz aktywistów, robiących za tzw. pożytecznych idiotów obcego wywiadu, pokazuje kilka istotnych rzeczy. Po pierwsze – wbrew temu, co opowiadają Donald Tusk i komisja Jarosława Stróżyka ds. rosyjskich wpływów, służby specjalne działały skutecznie, wyłapując szpiegów. A skoro tak, to kompletnie prymitywne jest stawianie znaku równości między rządem PiS a interesami Rosjan, co nieudolnie powtarza co pewien czas premier, który sam na koncie ma wieloletnią współpracę instytucjonalną z Moskwą. 

Wnioski, których nie ma w reportażu TVN24

Po drugie – rosyjski wywiad ingerował w kampanię wyborczą, zlecając malowanie wulgarnych haseł. Wiadomo też, że to hakerzy ze wschodu wysyłali SMS-y w dniu wyborów z 2023 r. o treści „GlosujNaPiS! Przywrocilismy seniorom prawo do godnej starosci i zrobimy tez pogrzeby emerytow za darmo”. I tylko niezbyt lotny Roman Giertych sądził wówczas, że to nielegalna agitacja ze strony ówczesnego rządu. Po trzecie wreszcie ci sami politycy, którzy gardłują, jak to trzeba zwalczać rosyjskie wpływy, jak zagraża nam kremlowski wywiad, stali się pudłami rezonansowymi propagandy obcego wywiadu.

I skoro komisja Stróżyka nie potrafiła nawet odnotować takiej ingerencji w polskie życie publiczne, jak zlecanie sabotażystom wykorzystania hasła do zohydzenia partii rządzącej, czego można było się dowiedzieć z dostępnych i jawnych akt w sądzie, to nie nadaje się do niczego. Powinna zostać rozwiązana i nie zabierać więcej czasu ani pieniędzy podatników.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Grzegorz Wszołek