PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

O kilku aborcyjnych mitach

W 1996 roku lewica wprowadziła aborcję z przyczyn społecznych, co zaakceptował prezydent i co zablokował wyrok TK z 1997 roku.

Debata (a może lepiej powiedzieć histeria) wokół decyzji Trybunału Konstytucyjnego opiera się na kilku mitach (w zasadzie kłamstwach), z którymi trzeba skończyć. Pierwszym z nich jest nieustanne powtarzanie, że zakaz aborcji wynika z woli politycznej PiS. Nic bardziej błędnego, bowiem choć sam Jarosław Kaczyński wielokrotnie wypowiadał się przeciwko aborcji eugenicznej, to akurat ten zakaz wynika ze wspólnej i temu, i poprzednim składom Trybunału Konstytucyjnego interpretacji polskiej konstytucji. Już w roku 1997 TK pod kierunkiem prof. Andrzeja Zolla pokazał (choć wówczas nie było takiego pytania, więc tego nie zakazał), że aborcja eugeniczna jest niezgodna z polską konstytucją. Po drugie, nieustannie słyszymy teraz, że Zjednoczona Prawica złamała kompromis. To nie jest prawda. W 1996 roku lewica wprowadziła aborcję z przyczyn społecznych, co zaakceptował prezydent i co zablokował wyrok TK z 1997 roku. Od tego momentu tzw. kompromis nie był zatem trzymany dobrą wolą lewicy czy liberałów, ale właśnie tym wyrokiem. I też nie jest tak, że nie próbowano zmienić tej ustawy, ale nie było większości, a dodatkowo była świadomość, że bez zmiany konstytucji nic nie da się zrobić. Po trzecie, wciąż powraca zarzut, że zakaz będzie oznaczał masowe narodziny bezczaszkowców czy bezmózgowców. I znowu pudło. Niemal połowa dzieci jest abortowana z powodu podejrzenia Zespołu Downa lub innych zespołów genetycznych. Bezmózgowców jest zaledwie kilka przypadków. A i dzieci z taką wadą mają prawo do godnej śmierci, a ich rodzice do pożegnania się z nimi. I wreszcie po czwarte. Warto przypomnieć, że aborcja eugeniczna to również zazwyczaj poród. Tak się składa, że aborcja z powodu podejrzenia ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu dokonuje się poprzez sztuczne wywołanie porodu. Kobieta to dziecko rodzi, a w trakcie porodu ono umiera. Niekiedy po porodzie zostaje odłożone na bok, żeby przestało oddychać. To czasem trwa nawet pół godziny.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Tomasz P. ­Terlikowski