To niesamowite, jaki rwetes potrafili zrobić politycy obozu rządzącego, nie akceptując swojej porażki. Już jesienią ub.r. Ryszard Kalisz, Adam Bodnar i Szymon Hołownia snuli wizję niedopuszczenia do zaprzysiężenia prezydenta elekta, o ile będzie nim ktoś popierany przez prawicę, powołując się na spór o sądownictwo. W ich zamyśle „prawowity” kandydat klepnie wszystkie ustawy, jak leci, i nastanie praworządność. Liberalni komentatorzy przed wyborami byli do tego stopnia przekonani, że wygra je Rafał Trzaskowski, że zaczęli snuć wizje bojkotowania wyników przez PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Pytali, czy największa partia opozycyjna podpali państwo. Dziś siedzą cicho, a nawet niekiedy kibicują tym, którzy próbują nieudolnie wywrócić demokratyczny porządek. Karol Nawrocki zostanie prezydentem i im szybciej sobie to przyswoicie, tym lepiej dla was.
Nieudolne próby nic nie dadzą
Znajomi – kompletnie niezwiązani na co dzień z polityką – coraz częściej pytają mnie, czy dojdzie do unieważnienia wyników wyborów.