Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Ewa Polak-Pałkiewicz
29.07.2025 10:00

Maść ze skorpiona

Podróże kształcą. W jednym z miast wschodniej Polski natknęłam się na peryferyjny sklepik, gdzie wszystko można kupić tanio, „już od 1 zł”, jak głosi reklama. Szukałam serwetek śniadaniowych. Obwieszona biżuterią sprzedawczyni, mówiąca z silnym wschodnim akcentem, wręczyła mi takie z dużym napisem na każdej: „Guten Appetit”. A następnie zapytała: „A maści pani nie chce?”.

Nie odczuwałam potrzeby posiadania maści, ale przez grzeczność spytałam, z czego ona jest. „Ze skorpiona!” – padło radośnie i z dumą. „A kto to robi?” – odparłam zaskoczona. „Chińczycy! Najlepsza na każdy ból!” – sprzedawczyni wymachiwała już złotą tubką z wizerunkami jaskrawoczerwonych smoków i skorpionów. Nie mogła wyjść ze zdumienia i oburzenia, że wzgardziłam maścią, ale gdy dodałam, że nie dowierzam producentowi, skwapliwie przytaknęła: „Nie należy wierzyć nikomu”. Déjà vu! Tak jakbym usłyszała o kwestionowaniu wyników wyborów prezydenckich w Polsce: „Panowie, policzmy głosy!”. Jeszcze i jeszcze raz. A potem: „No nie! Ktoś mówił, że są niewiarygodne? Przesłyszałem się? To zwykła kpina!”. Ale przecież nie to jest najgorsze. Najgorsze jest to, że wyborcy nie chcą już naszej cennej maści, najlepszego środka na egzystencjalny ból. Tej ze skorpiona.