Europoseł Janusz Lewandowski powiedział w RMF FM, że pakt migracyjny będzie obowiązywał od przyszłego roku, a Polacy muszą się do niego dostosować. Tym samym potwierdził słowa wypowiedziane wcześniej przez kanclerza Olafa Scholza oraz wielu polityków i publicystów, którzy powątpiewali w zaklęcia Donalda Tuska.
Premier wbrew faktom uspokajał, że Polska nie wdroży paktu migracyjnego, a nawet „będzie jego beneficjentem”. Już wtedy mało kto wierzył w wiarygodność słów szefa rządu, co tylko uwypukliły słowa europosła KO. Pytanie, kto w tej sprawie kłamie, wydaje się retoryczne. To pierwszy raz, gdy w rolę politycznego Pinokia wcielił się szef polskiego rządu. Chyba że jak żartobliwie zauważył poseł Waldemar Buda, Donald Tusk się przejęzyczył? Bardziej prawdopodobne jest to, że premier gra pod publiczkę i mówi to, co Polacy chcą usłyszeć, aby ich nie zrazić do kandydatury Rafała Trzaskowskiego. Po wyborach będzie mógł przecież powiedzieć, jak zdarzało mu się już w przeszłości, że nigdy o pakcie migracyjnym nie mówił.