Sędzia, który w przeszłości był wysokim urzędnikiem w rządzie Donalda Tuska, orzekający w sprawie polityka konkurencyjnego ugrupowania, profesor nauk prawnych grożący dziecku oponenta czy też inny profesor, aktywny działacz polskiej wersji Komsomołu i laureat konkursu wiedzy o PZPR orzekający, że PRL nie był państwem totalitarnym, to kolejne twarze (elegancko mówiąc) tego samego problemu.
Jest nim całkowity upadek rzekomych elit prawniczych, rezygnacja ze standardów etycznych stanowiących przecież podstawowy czynnik, którym powinna legitymować się osoba aspirująca do roli autorytetu. Na szczęście bywa zupełnie inaczej. Uczestniczyłem niedawno w rozprawie w sądzie rejonowym i byłem zbudowany kompetencją, sprawnością, inicjatywą i życzliwością sędziego. Niestety im wyżej, tym gorzej i sprawdza się powiedzenie, że ryba psuje się od głowy.