Jak wiadomo, w UE praworządność jest inna dla wielkich, np. Francji czy Niemiec, a zupełnie inna dla tych rozwijających się – vide Polska i Węgry – którzy mogliby w nieodległej przyszłości zagrozić lukratywnym interesom tych wielkich. W biznesie nie ma sentymentów. Ale nie to mnie, proszę Państwa, dziwi. Dziwi mnie perwersyjna niemal radość niektórych polskich europarlamentarzystów zapowiadających, jak to poprą rzeczoną rezolucję. A może nie powinno mnie to dziwić ani trochę?
Spętani partyjnymi nakazami, już dawno zapomnieli, skąd pochodzą. A że ziszczeniem ich marzeń jest to, aby w Polsce działo się źle? A co ich to obchodzi? Byle kasa się zgadzała. Oczywiście na ich, a nie Państwa kontach.