Sprawa KDT wbrew temu, jak chcielibyśmy ją pamiętać, nie budziła jednej i jednoznacznej reakcji prawicowych mediów. Nie brak było publicystów stwierdzających, że miasto miało prawo egzekwować swoje prawo własności, metody do tego użyte były już tylko kwestią drugorzędną. I, przynajmniej na pewien czas, tak ukształtowały się nastroje większości. Wpuszczony do hali pełnej ludzi gaz nie pogrzebał warszawskiej Platformy, tak samo jak nie pogrzebało jej nic innego. Żadna afera reprywatyzacyjna, żadne odnalezione w Lesie Kabackim zwęglone zwłoki i skręcony proces. Minęły lata, coś się miało zmienić, ale finalnie się nie zmieniło. Kupcy, którzy wynieśli się do innej lokalizacji, są dziś poddawani brutalnej presji ze strony nowego właściciela, który zapewne chciałby sprzedać cały teren deweloperom. Aby pozbyć się handlarzy, których po drodze doświadczył zresztą jeszcze pożar (wszyscy znamy te warszawskie i nie tylko warszawskie pożary…), wynajęto czeczeńską mafię. Ta pałami i gazem zaprowadza swoje porządki, ku bierności lub wręcz akceptacji policji. Na filmach widzimy zresztą znakomitą komitywę funkcjonariuszy i bandziorów. Tak wygląda Polska, która nie przypadkiem narodziła się 13 grudnia. Miasto tymczasem samo nie zachowuje się lepiej. Czyści własne kamienice, chce wyrzucać na bruk rodzinę z sześcioletnim dzieckiem, po czym mówi, że to nie ona, to sąd – tylko kto do tego sądu poszedł, skromnie nie przypomina. Gdy lokatorzy przychodzą na radę Warszawy, należne im miejsca zajęte są już przez klakierów i działaczy partyjnych, a straż miejska szarpie się z chcącymi walczyć o swoje prawa. Odpowiedzialny za ten bałagan jest potężny układ, ale i facet, który temu wszystkiemu daje twarz, z lenistwa lub obojętności na problemy ludzi. Budzi się tylko po to, by o swoje przewiny oskarżać konkurencję, i czeka, aż przeniesie te zwyczaje na poziom państwa.
Kupcy, lokatorzy, obywatele
Gdy lokatorzy przychodzą na radę Warszawy, należne im miejsca zajęte są już przez klakierów i działaczy partyjnych.