Problem polega na tym, że efekty takich działań mogą być dokładnie odwrotne do zamierzonych. Weźmy choćby finansowanie partii. Niemiecka Alternative für Deutschland i francuski Front Narodowy mają problemy zarówno z uzyskaniem pożyczek bankowych, jak i z rozliczeniem dotacji z europarlamentu. Jest przy tym jasne, że europejska biurokracja podważa wydawanie środków według klucza politycznego. Od 2015 r. postępowania dotykają niemal wyłącznie partie eurosceptyczne.
Następne na celowniku jest PiS, którego wydatki również mają być podważone. PiS jest dużą partią władzy, pieniędzy mu i tak nie braknie. Jednak dla partii takich jak AfD czy FN finansowe szykany mogą oznaczać, że będą musiały coraz częściej sięgać po „moskiewski grosik”. Pojawia się pytanie: czy w imię ideologicznego zacietrzewienia zachodni globaliści chcą sami sobie hodować V kolumnę? Czy nie lepiej jest jednak takie ugrupowania włączać w nurt główny?