Zarówno królestwo, jak i Izrael trwały dzięki pomocy z Zachodu, wtedy głównie z Francji i Cesarstwa, dziś przede wszystkim ze strony Stanów Zjednoczonych. W obu przypadkach garstka mieszkańców musiała stawiać opór fanatykom z całego uniwersum Mahometa i z brawurową skutecznością jej się to udawało. Zapewne w obu przypadkach klęska tej enklawy Zachodu – wtedy krzyżowców, dziś Żydów – umożliwiłaby muzułmanom niesłychaną konsolidację i obrócenie ostrza swojego barbarzyństwa w naszą stronę. Pamiętajmy, że za Iranem stoi Rosja. Wtedy – po upadku Jerozolimy – mogło powstać Imperium Osmańskie, które zagroziło Europie, dziś – gdyby wyznawcy Allaha znowu wygrali – jakaś inna forma potęgi ze Wschodu rzuciłaby nam nowe wyzwanie. I chyba najwięksi sceptycy Izraela nie chcieliby poznać ani tej potęgi, ani tego wyzwania.
Królestwo Jerozolimskie – powtórka
Izrael pełni w dzisiejszych czasach zupełnie podobną funkcję dla świata zachodniego, co średniowieczne Królestwo Jerozolimskie dla Europy. Wówczas krzyżowcy wspierali to niewielkie państwo w islamskim oceanie, by powstrzymywać muzułmanów i mieć własną enklawę wśród wschodnich barbarzyńców. Dziś jest podobnie.