Czyli przedstawiciel polskiego Sejmu spotkał się z reprezentantem organizacji, która dąży do zniszczenia Izraela. Trudno to nazwać inaczej niż jawnym działaniem przeciw polskiej racji stanu. Oczywiście obrońcy posła Skuteckiego będą sprawę niuansowali – w końcu Hezbollah występuje też jako legalna partia polityczna, mająca posłów w libańskim parlamencie.
A za organizację terrorystyczną uważa się głównie zbrojną bojówkę Hezbollahu. Nie zmienia to faktu, że było to działanie skrajnie głupie i mogące przynieść jedynie szkodę naszemu państwu. Jakie interesy może ugrać Polska, spotykając się z przedstawicielami Hezbollahu? Czy mamy jakieś żywotne interesy w Libanie? Nie mamy żadnych, to oczywiste, spotkanie z Mohammadem Raadem mogło przynieść wyłącznie niepotrzebne podgrzanie atmosfery. Tak to niestety jest, gdy do Sejmu wchodzi klub z łapanki.