Nad starą i nową Lewicą najwyraźniej krąży klątwa niemagistra Aleksandra Kwaśniewskiego. W 1995 r. postkomunistyczny Sąd Najwyższy pomógł byłemu aparatczykowi PZPR uniknąć odpowiedzialności za dezinformację dotyczącą wykształcenia. Takie to mieliśmy „wolne sądy”. Historia powtarza się jako farsa. Lewica uważa, że miarą wysokich standardów w polityce jest używanie feminatyw i schlebianie radykałom z ruchu LGBT. Można za to publicznie mijać się z prawdą w kwestiach tak podstawowych jak wykształcenie. I bajdurzyć jak ministra Katarzyna Kotula: „Piszę doktorat z neurojęzykoznawstwa i powiem szczerze, im głębiej w naukę, tym dalej od Kościoła”. Słyszę żądania, że premier powinien pozbyć się osoby magisterskiej w ciele osoby licencjackiej z rządu. Przeciwnie: im więcej lewaczek w rządzie Donalda Tuska, tym szybciej cała ta formacja spadnie znów pod próg wyborczy.