Przecież wszyscy partyjni i wojskowi uważają rosyjski za swój drugi język, a ZSRS za drugą ojczyznę, więc zostaliby podciągnięci pod mniejszość etniczną. Dowody ludobójstwa by się sfingowało. Potem pojawiłyby się wywody członków KC, że Polacy to tak naprawdę naród radziecki. Schizofrenicznie przeplatane nienawistnymi pogróżkami reżimowych mediów pod adresem Polaków. Może ktoś kiedyś napisze takie opowiadanie w gatunku historii alternatywnej, nakładając współczesne matryce propagandowe na przeszłość. Jedno jest pewne – Jaruzelski rzeczywiście odgrywał dla Moskwy taką rolę, jak dziś „separatyści” w Donbasie czy Łukaszenka na Białorusi.
Jaruzelski – „separatysta” Moskwy
Gdyby na początku lat 80. były takie same metody propagandy kremlowskiej jak dziś, to moskiewskie media twierdziłyby, że zamach stanu Jaruzelskiego to tak naprawdę spontaniczne ludowe powstanie ludności Polskiej Republiki Ludowej przeciwko sterowanej z Zachodu przez CIA faszystowskiej Solidarności próbującej zbrojnie przejąć władzę. Że Moskwa jest temu przychylna, ale nie ma z tym nic wspólnego, bo to wewnętrzna sprawa PRL. Breżniew i Andropow mówiliby, że ekstremistyczna i rusofobiczna Solidarność rozpoczęła ludobójstwo rosyjskojęzycznych.