Trudno ufać obecnie prorządowym dziennikarzom. Obserwując politykę i świat mediów od lat, zawsze miałem sceptyczny stosunek do sensacyjnych informacji okraszonych kwitami na wyłączność. Materiał w programie „Ściśle jawne” w TV Republika tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu.
Dwie potężne redakcje – „Superwizjer” TVN i Onet – przeprowadziły „śledztwo”, które doprowadziło do oskarżenia ABW o nielegalną inwigilację prezydenta Lubina Roberta Raczyńskiego. W domyśle – PiS wysłało w ostatnich latach swoich rządów za nim służby, by zbierać haki i wywierać presję na koalicjanta w regionach. Po materiale, który ukazał się w lutym, rząd zlecił w ABW audyt, by sprawdzić wiarygodność podnoszonych zarzutów.
I co? Okazało się, że agencja nie brała udziału w inwigilacji, ujęcia z obserwacji dotyczą zupełnie kogoś innego, a 1000 stron z podsłuchów Raczyńskiego to może być robota… sztucznej inteligencji. Dziennikarze Onetu jeszcze przed programem Republiki wydali oświadczenie, w którym zapewnili, że nadal są pewni swoich tez i nie zgadzają się z wnioskami płynącymi z audytu w służbach specjalnych. Z rzetelnością i wiarygodnością nie mają jednak nic wspólnego.