Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Jerzy Lubach,
26.12.2021 19:00

Jak na starej pocztówce...

Gdy zbliża się Boże Narodzenie, przez internet przewala się szkwał życzeń, często z ckliwie słodziutkimi obrazkami: a to żłóbka, a to rodzinnej gwiazdki. Chcąc wnieść odrobinę oryginalności, rozsyłam swoim korespondentom coś z pocztówek patriotycznych, w prosty, czasem naiwny sposób łączących radość z narodzin Boga i istnienia wolnej ojczyzny.

Te najwcześniejsze pokazują Wigilię naszych dziadów dopiero o jej wolność walczących – a to dziarskiego ułana żegnającego się w blasku gwiazdki z narzeczoną, a to powstańca wracającego z zesłania do dworku z choinką i rodziną, a to garstkę legionistów Piłsudskiego w ziemiance przy blasku świec. Ten ostatni obrazek mam teraz stale przed oczami, wiedząc, jak będą na chłodzie i w napiętym oczekiwaniu na kolejny atak spędzać święta obrońcy naszych granic.

Budowa realnych sojuszy

Bo granice znowu mamy zagrożone, a nowy rok, zwykle witany z nadzieją, zdaje się przynosić raczej nowe niebezpieczeństwa. Nie jest to wynik napięć tylko w naszym regionie, choć tu narastająca zimna wojna najbardziej grozi szybkim przerodzeniem się w tę gorącą – czyli zwyczajną. Zwłaszcza że tak naprawdę, wbrew słownym wykrętasom cynicznych polityków Zachodu, ta wojna zgoła od nas nieodległa trwa już siedem lat! I cały ten czas rosyjskiej agresji stawia czoła Ukraina, osamotniona i zdradzona przez tzw. wolny świat.

Także to doświadczenie nie jest nam obce, chodzi mi zarówno o porzucenie przez sojuszników w 1939 r., jak i ewidentną już zdradę w 1944 r., i choć zazwyczaj narzekam, że historia niczego przywódców politycznych nie nauczyła, to tym razem trzeba przyznać, że rząd RP także dojrzał niepokojące podobieństwa i do Monachium, i do września – konsekwencji paktu Hitler–Stalin – i do rozporządzania losami narodów ponad ich głowami w Jałcie.
I nie tylko dojrzał, ale podjął intensywne starania, by Polska znowu nie znalazła się sama wobec potęgi najeźdźcy.

Pisałem wielokrotnie o wysiłku przezbrojenia Wojska Polskiego w oręż odpowiedni do zagrożeń XXI wieku, ale nie mniej ważne jest posiadanie realnych sojuszy wojskowych, a te są trwałe, gdy się je zawiera z państwami mającymi tego samego co my wroga i tak samo zagrożonymi. Nie jest to łatwe, jak pokazała końcówka lat 30. ub.w., kiedy nastawione antypolsko władze Czechosłowacji czy Litwy, mimo wspólnych z nami zagrożeń, nie zdobyły się na współpracę. Zresztą litewskie resentymenty przetrwały wojnę i niewolę sowiecką i dopiero niedawno, w obliczu kolejnego zagrożenia ze strony Rosji, zostały ostatecznie, miejmy nadzieję, porzucone.

Na gruncie I Rzeczypospolitej

Dziś Litwa jest jednym z naszych najbliższych sojuszników, co więcej, wbrew niegdysiejszym stereotypom o „polskim imperializmie”, intensywnie współdziała z Polską nie tylko w NATO. Jest jednym z filarów Inicjatywy Trójmorza, pojmując jego rolę dokładnie tak samo jak nasz kraj, jej założyciel. Nie tylko w dziele budowy wielkiej infrastruktury, której kręgosłupem jest łącząca Bałtyk z Adriatykiem i Morzem Czarnym Via Carpatia, ale i w sferze militarnej. Tu już uprzednio Polska znowu była prekursorem – w latach 90. powstały bataliony polsko-litewski i polsko ukraiński.

Zwłaszcza ten drugi był ewenementem, gdyż jego drugi obok polskiego komponent stanowił wszak część armii państwa nienależącego do NATO! Ten właśnie precedens niedawno pozwolił na stworzenie wspólnej dużej jednostki dwóch już członków NATO i państwa od dawna doń aspirującego, czyli Litewsko-Polsko-Ukraińskiej Brygady im. Wielkiego Hetmana Konstantego Ostrogskiego z dowództwem w Lublinie. Ten gród, symbol kluczowej dla dziejów wielu krajów regionu unii Polski i Litwy, dał nazwę i najnowszej organizacji tych trzech państw, powołanemu w ubiegłym roku Trójkątowi Lubelskiemu.

Charakterystyczne jest odwoływanie się do I Rzeczypospolitej: obchody 230. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja jako wspólnego dziedzictwa wszystkich trzech narodów, a właściwie czterech, bo podczas spotkań przywódców tej organizacji wolny fotel jest symbolem oczekiwania na przedstawiciela wolnej i demokratycznej Białorusi. I o ile sami Białorusini, zwłaszcza z młodszego pokolenia, istotnie się do owego dziedzictwa poczuwają, to ich próbę sięgnięcia po wolność moskiewski namiestnik krwawo zdusił. I właśnie wąsaty „Karaluch”, jak go zwą białoruscy opozycjoniści, okazał się wkrótce i dla Litwy, i dla Polski obliczem czy raczej „długą ręką” Kremla.

Ukraina zagrożona

Prowadzony przez dyktatorka na zlecenie Moskwy atak hybrydowy z użyciem migrantów na granice Litwy i Polski część ekspertów wojskowych postrzega jednak bardziej jako działanie maskujące właściwy plan, czyli kolejną napaść na Ukrainę już nie sił separatystów, ale po prostu armii rosyjskiej, gromadzonej w pobliżu ukraińskich granic. Pretekstów nie zabraknie, nawet gdy pierwotny pomysł sprowokowania zbrojnego konfliktu Polski lub Litwy z Białorusią nie wypalił. Przywódca jednej z dwóch marionetkowych republik, tej donieckiej, niejaki Denis Puszylin już oświadczył 2 grudnia w wywiadzie dla kanału TV Rossija 1, że „nie wyklucza” zwrócenia się o pomoc do Białorusi i Rosji „w razie pogorszenia się sytuacji w Donbasie”.

Czyżby chodziło o skuteczne użycie przeciw artylerii separatystów pierwszego z kupionych przez Ukrainę bojowych dronów tureckich Bayraktar, których użycie w wojnie o Karabach zadecydowało o zwycięstwie Azerbejdżanu? Ten incydent momentalnie wywołał potępienie przez UE… Ukrainy! Gdy wkrótce potem okazało się, że inspirator tej troski, Niemcy, cichaczem niemal od roku blokował dostawy kupionej już od NATO przez Ukrainę nowoczesnej broni, a administracja prezydenta USA oficjalnie zrezygnowała ze wspierania tego kraju przeciw Rosji, sytuacja stała się naprawdę groźna, powtórzmy, także dla nas. Władze ukraińskie tym razem chyba już definitywnie rozstały się ze złudzeniami, że korzystne jest stawianie na Berlin, a nie na najbliższych – także kulturowo i historycznie –sąsiadów.

Gdy idzie o udział w Inicjatywie Trójmorza, z zaproszenia do którego Ukraina z początku nie skorzystała, to obecnie jej premier mocno dobija się do drzwi tej organizacji, a kilka dni temu na prośbę prezydenta Zełenskiego w trybie pilnym odbyło się na Ukrainie jego spotkanie z prezydentami Polski i Litwy w ramach Trójkąta Lubelskiego. Fotel dla Białorusi na razie odstawiono do kąta, choć nie znamy dokładnej treści rozmów przywódców, eksperci spekulują, że zagrożona rosyjską inwazją na pełną skalę Ukraina desperacko próbuje stworzyć nowy blok sojuszników.

Czasu pozostało niewiele

Tylko że Polska jest dopiero w trakcie wspomnianego unowocześniania armii, Litwa zaś w ogóle militarnie się nie liczy, korzystając jedynie z ochrony NATO – o ile ona realnie istnieje, w co, patrząc na bezsensowne działania Bidena w sferze geopolitycznej, można poważnie wątpić. Czasu pozostało niewiele, gdyż wedle analityków atak może nastąpić w styczniu lub na początku lutego. Kto pozostaje jako potencjalny aliant? My już jedną nieudaną „wyprawę kijowską” mamy na koncie, ale z drugiej strony lepiej się bić o bezpieczeństwo kraju jak najdalej od jego granic. Być może wspólnie z Rumunią i – Turcją, która ostatnio ustami prezydenta Erdoğana mocno wsparła suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy?

Tego nie wiemy. Ale gdy patrzymy na starą patriotyczną pocztówkę z frontowym Bożym Narodzeniem, wiemy, że żołnierz polski nie tylko, jak zawsze, strzeże i dziś naszych granic, ale ma też inną dumną tradycję – walki za naszą wolność i waszą!
 

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane