Przypomnijmy więc, że szefem jego kampanii jest Jacek Cichocki, minister koordynator służb specjalnych, a wcześniej sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych w kancelarii premiera Donalda Tuska. Innym zaś członkiem sztabu jest gen. Mirosław Różański z zaciągu „złotego funduszu” gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Wniosek z początku kampanii Hołowni nasuwa się jeden: słowa o pokoju i braku nienawiści, o czym tak często mówi, są pustym frazesem. Jeżeli do jego kampanii wzięli się ludzie, którzy organicznie nienawidzą rządzącej partii, to będą takie efekty. A Szymon Hołownia wpisuje się do grona tych polityków, którzy uważają, że pogarda jest drogą do sukcesu. Jak to się kończy, wystarczy popatrzeć na losy PO.
Hołownia (nie)skoordynowany?
Szymon Hołownia swoją kampanię prezydencką rozpoczął w fatalny sposób – od kpin z katastrofy smoleńskiej. Niedługo minie 10 lat od największej tragedii narodowej w powojennej Polsce, w której zginęli przedstawiciele polskich elit. I to nie tylko z Prawa i Sprawiedliwości, lecz także z innych ugrupowań, niektórzy to znajomi Szymona Hołowni. Kandydat na urząd prezydenta RP, po ogromnej fali krytyki w mediach, także społecznościowych, przeprosił za spot, zrzucając winę na współpracowników.