We wspomnianym filmie przystępnie wyjaśnił to wybitny polski teolog prawosławny, ks. profesor Henryk Paprocki: przypuśćmy, że ojciec przehulał rodową fortunę, pozostawiając rodzinę w nędzy. Jego dzieci oczywiście nie są temu winne, ale ponoszą skutki jego winy – mają ciężkie życie, toczą walkę o przetrwanie i narażone są na pokusy sprzedania ideałów za poprawę swojej sytuacji. A może i bardziej skłonni się stajemy do popełniania grzechów już na własny rachunek?
Uniewinnienie przez usprawiedliwienie
Z tym podejściem zaciekle walczą dwie tendencje z przeciwnych na oko obozów. Na Zachodzie pojęcie zbiorowej odpowiedzialności zostało wyklęte już w czasach renesansu, gdy miejsce chrześcijańskiego przekonania o własnej niedoskonałości zajęło dumne wyznanie, że „errare humanum est”, a skoro tak, to konsekwentnie – człowiek nie tylko ma prawo się mylić, ale – i to już jest wkład naszych czasów, idea upowszechniona w latach 60. ubiegłego wieku przez „dzieci kwiaty”, głupkowatych uczniów cynicznych nauczycieli – jego winy nie powinny przynosić żadnych nieprzyjemnych dlań konsekwencji. No, zamordował jakiś okrutny zboczeniec niewinnych ludzi, ale przecież miał ciężkie dzieciństwo, patologiczną rodzinę, a jeśli jeszcze ciemną skórę… Widzieliśmy to w orgii czarnych marksistów z Black Lives Matter rozpętanej w USA po śmierci jakiegoś zbója, widzimy i w przypadku europejskiego białego „nadczłowieka”, wielokrotnego zabójcy Breivika, który nęka norweskie sądy skargami na nieludzkie warunki bynajmniej nie dożywotniej odsiadki w apartamencie, którego nie sposób nazwać celą.
Skoro więc niewinni są pojedynczy ewidentni zbrodniarze, to jakże można oskarżać cały naród? Nie można, o czym we własnym interesie przekonują od lat dwa najbardziej agresywne europejskie narody, które wielokrotnie w dziejach zgotowały swym sąsiadom krwawą łaźnię – Niemcy i Rosjanie. Ci pierwsi z historii swoich zbrodni w ogóle się skutecznie wygumkowali, zwalając całą winę na mitycznych „nazistów”, którymi najczęściej okazują się ostatnio Polacy, ci drudzy uwzięli się na Ukraińców, „denazyfikując” ich za własne grzechy za pomocą tortur, spalonej ziemi i masowych grobów. Jednak gdy niespodziewanie zamajaczyła im groźba przegranej i poniesienia konsekwencji zbrodni, Rosjanie zaczęli przekonywać, że wszystkiemu winien jest wyłącznie Putin.
Krym na mapie Rosji Nawalnego
Co jednak najgorsze i źle rokuje wymarzonej przez miłośników Kremla z Niemiec i Francji „Rosji bez Putina”, już rozpoczęte zwalanie wszystkiego na bądź co bądź wielokrotnie wybieranego z ogromną przewagą głosów prezydenta dotyczy nie tylko niedawno zdobiących swe auta złowrogim „Z” entuzjastów wojny, ale i przeciwników reżimu, którzy powołali na Zachodzie fasadowo-kanapową strukturę z gromką nazwą Forum Wolnej Rosji. W odróżnieniu od Legionu Wolność Rosji, który walcząc u boku Ukraińców z rodakami-najeźdźcami zmywa z siebie hańbę ich zbrodni. Panowie i panie z Forum bezpiecznie zasiadają w przytulnych miejscach za granicą, debatując o tym, „jak urządzić Rosję”, kiedy inni odwalą za nich krwawą robotę. I w duchu tak właśnie zatytułowanej broszurki Sołżenicyna, która już w czasie rozpadania się Związku Sowieckiego ujawniła jego prawdziwe oblicze rosyjskiego szowinisty, decydują o tym, co się Ukrainie należy, a co nie.
Przypomnijmy, że wielki rosyjski pisarz i humanista nie wyobrażał sobie zaistnienia wolnej od komunizmu Rosji bez pozostawania w jej granicach już nie tylko „bratnich narodów” Ukrainy i Białorusi, ale i... Kazachstanu! Zapewne z powodu jeszcze „bratniejszych” gigantycznych kazachskich złóż ropy naftowej i gazu niezbędnych także nowej Moskowii...
Wspierany przez Niemcy konkurent „zagraniczniaków” do oczyszczonego z Putina kremlowskiego tronu, Aleksiej Nawalny, obecnie więzień łagru, z którego bez problemu wysyła na świat swoje memoranda, był i pozostał entuzjastą rosyjskiego najazdu na Gruzję w 2008 r. oraz inwazji na Ukrainę i aneksji Krymu w 2014. Gdy go wówczas spytano wprost podczas wywiadu dla radia Echo Moskwy, czy oddałby Krym Ukrainie, gdyby został prezydentem, odparł z irytacją:
„A co to, Krym to jakaś bułka z kiełbasą, żeby go tak sobie oddawać?! Ja uważam, że chociaż Krym został zajęty z rażącym naruszeniem wszystkich norm międzynarodowych, niemniej realia są takie, że teraz Krym stanowi część Rosyjskiej Federacji. I nie oszukujmy się, a mocno radzę i Ukraińcom się nie oszukiwać – pozostanie on częścią Rosji i nigdy w przewidywalnej przyszłości nie będzie częścią Ukrainy”.
Zdania nie zmienił, w 2021 r. pojawił się na jednym z mityngów w proteście przeciw polityce Kremla z mapą, gdzie Krym figuruje jako część Rosji.
My teraz wszyscy Putin
A teraz jeden z szefów sławetnego Forum Wolnej Rosji, słynny szachista Garri Kasparow publicznie strofuje kolegów z tej kanapy, którzy chcieli objęcia sankcjami wszystkich Rosjan wspierających aneksję Krymu, gdyż to ich postawa spowodowała kolejną wojnę. Rozsierdzony demokrata osądził lekkomyślnych kolegów: „Jest to absolutnie niesłuszne! Wspólnymi wysiłkami możemy domagać się totalnych sankcji wobec prawdziwych podżegaczy wojennych, członków ich rodzin, wobec ich majątków”.
Celnie skomentował to ukraiński bloger Wadym Zajdman: „Jeśli wsparcie aneksji nie jest podżeganiem do wojny – to co nim jest?! Twierdzenie, że akceptacja aneksji Krymu nie jest rozpalaniem wojny, jest zaiste tak nowatorskie, że godne postawienia w jednym szeregu z określeniami z orwellowskiej »nowomowy«, formułami »czarne jest białe«, »prawda to kłamstwo«, »wolność to niewola«, »pokój to wojna«. Trzeba to tylko wypowiedzieć krócej, by nadać właśnie kształt formuły: Aneksja to droga do pokoju, albo jeszcze krócej i wykwintniej: Aneksja – to pokój!”.
Popularne dziś odwracanie kota ogonem znanej w Rosji od wieków formuły „car dobry, bojarzy źli” w postaci fałszywej śpiewki „wojna Putina” służy zarówno cynicznemu dążeniu sporej części Zachodu z Niemcami na czele do jak najszybszego podjęcia biznesów z „odnowioną Rosją” bez Putina, jak i oczyszczaniu się z jakiejkolwiek odpowiedzialności i realnych zbrodniarzy, i tych, którzy ich posłali, i tych, co rysowali „Z”, póki im samym wyjazd na wojnę nie zagroził. Wszystkiemu winien Putin, generałowie tylko wykonywali rozkazy, a naród „był przeciw”, ale co miał biedny zrobić?
Kto chce być głupkiem lub cynikiem – niech wierzy. A ja patrzę na fotkę przysłaną przez moskiewskich przyjaciół, udręczonych poczuciem winy za swój kraj i zamiast pointy po prostu czytam, co napisano na plecach kurtki klientki rosyjskiego sklepu: „Pamiętaj, wrogu! My teraz wszyscy jesteśmy Putin!”.
Skoro sami się tego domagają, potraktujmy ich adekwatnie – podczas nowych procesów norymberskich oskarżony będzie cały naród! A chyba najgorszą karą – po demilitaryzacji, denazyfikacji, odebraniu łupów i obciążeniu reparacjami – będzie pozostawienie ich samym sobie, by reszty rozliczeń dokonali w obrębie okrojonej do pierwotnych granic Moskowii. Niech tam robią, co chcą. No, może zabronimy kanibalizmu...