W czerwcu słynący z nienawistnych wypowiedzi i sympatii neonazistowskich ówczesny szef rosyjskiej agencji kosmicznej Roskosmos Dmitrij Rogozin oddał na portalu społecznościowym hołd ludobójczym przywódcom bośniackich Serbów z czasów wojny w Bośni i Hercegowinie (1992–1995), Radovanowi Karadžiciowi i Ratko Mladiciowi.
Przyjaciel zbrodniarzy wojennych
Obaj zostali skazani przez Międzynarodowy Trybunał ONZ w Hadze na dożywocie m.in. za ludobójstwo w Srebrenicy w 1995 r. Rogozin napisał, że to „dwaj bohaterowie serbskiego narodu” i jego „przyjaciele”. Dodał, że „w latach 1994–1996 często się spotykaliśmy”, i zapewnił, że jeszcze w przyszłości ujawni szczegóły tych kontaktów.
To bardzo ciekawe, bo czyżby Rogozin się wygadał? Dotychczas badacze konfliktów w byłej Jugosławii zgadzają się, że w I połowie lat 90. Rosja nie mieszała się w ten konflikt, bo była za słaba, miała swoje problemy i nie widziała w tym interesu. Do Bośni przyjeżdżali tylko różni rosyjscy radykałowie, np. osławiony, nieżyjący już pisarz i działacz narodowo-bolszewicki Eduard Limonow, jak na safari, by postrzelać sobie w kierunku oblężonego Sarajewa.
Teraz do kontaktów z bośniackimi Serbami przyznał się Rogozin, który w tamtym czasie był jeszcze większym niż obecnie folklorem politycznym, bliskim organizacjom nazistowskim. Rogozin walczył też w szeregach kontrolowanych i dozbrajanych przez Rosję rosyjskich „separatystów” w Mołdawii. Okazuje się więc, że Rogozin był w bliskich relacjach z Karadžiciem i Mladiciem akurat wtedy, gdy doszło do największych serbskich zbrodni w Bośni, ze zbrodnią w Srebrenicy na czele.
Próba zamachu w Czarnogórze
Rogozin napisał też: „Serbowie w Bośni i serbski naród w całości zachowują wierność tradycji naszej wielowiekowej przyjaźni. (…) Mam nadzieję, że i Czarnogórcy obalą zdrajców u władzy i wrócą do naszej rodziny”.
W 2016 r. doszło w Czarnogórze do aresztowania grupy obywateli serbskich, którzy według międzynarodowej grupy dziennikarzy śledczych Bellingcat byli powiązani z rosyjskim wywiadem wojskowym: oficerami, którzy występują też przy okazji innych zamachów przypisywanych rosyjskiemu wywiadowi wojskowemu w Europie, jak wysadzenie składów amunicji w Czechach, atak w Salisbury czy próba otrucia bułgarskiego biznesmena. Operujący z terenu Serbii podejrzani Rosjanie mieli uciec do Rosji przy co najmniej bierności służb serbskich. Mieli zlecić krwawy zamach stanu łącznie z zabiciem prezydenta Milo Đukanovicia, by uniemożliwić wejście Czarnogóry do NATO. Ostatecznie Czarnogóra do NATO weszła. Po drodze obóz Đukanovicia na krótko stracił władzę i aresztowani zostali uniewinnieni w wyższej instancji. Sprawa jednak wciąż jest na wokandzie, zwłaszcza że obóz Đukanovicia w tym roku ponownie wrócił do władzy. Teraz znowu zmaga się z falą proserbskich demonstracji.
Gdyby wojna na Ukrainie poszła po myśli Putina
Serbskie władze i duża część społeczeństwa od dawna są w dobrych relacjach z Rosją. Serbia nie chce przyłączyć się do sankcji UE wobec Rosji i kupuje rosyjskie surowce. Prezydent Aleksandar Vučić nawołuje, żeby słuchać Rosji. Jednocześnie obecny przywódca bośniackich Serbów Milorad Dodik, mający świetne kontakty z Rosją, tuż przed obecną inwazją rosyjską na Ukrainę zainicjował proces wystąpienia Republiki Serbskiej w Bośni ze struktur Bośni i Hercegowiny, co groziło kolejną wojną. Kto wie, gdyby Rosja, jak chciała, w parę tygodni podbiła Ukrainę, być może rozpętałaby piekło na Bałkanach. Na razie jednak, po tym jak Rosja utknęła na Ukrainie, sytuacja jest zawieszona.
Wspomniany prezydent Serbii zaczynał karierę w ultranacjonalistycznej Serbskiej Partii Radykalnej, której oddziały paramilitarne dokonywały zbrodni w Bośni i Chorwacji podczas tamtej wojny, a jej przywódca Vojislav Szeszelj uzasadniał zbrodnie na Bośniakach i Chorwatach. Można więc powiedzieć, że w Serbii od dekady rządzą siły politycznie wywodzące się od reżimu Slobodana Miloševicia.
Specoperacja na serbskich umysłach
Nastroje w Serbii są rzeczywiście obecnie prorosyjskie, antyzachodnie oraz dość szowinistyczne. Z tych wszystkich powodów niektórzy mają skłonność do widzenia i opisywania Serbii jako drugiej Rosji i odpowiednika Rosji w Europie Środkowej.
Rosja też tak chce widzieć Serbię. Ta od kilkunastu lat jest obiektem gigantycznej propagandowej rosyjskiej operacji specjalnej, którą ułatwia to, że Serbowie są sfrustrowani uznaniem niepodległości Kosowa. Poza tym rozczarowali się fiaskiem prozachodnich rządów w rozwiązywaniu problemów gospodarczych i społecznych kraju, a także tym, że z obietnic wejścia do UE nic nie wyszło.
Jednak należy zaznaczyć, że był czas, gdy Serbowie liczyli na współpracę z Zachodem. Sami przecież latem 2001 r. wsadzili swojego tyrana Slobodana Miloševicia do samolotu do Hagi, a wcześniej, przez cały okres wojen w byłej Jugosławii i wojen je poprzedzających w samej Serbii, było mnóstwo przeciwników reżimu Miloševicia. Mimo represji, a nawet zabójstw politycznych, funkcjonowały niezależne media, powstawały niezależne filmy, książki. W ostatniej antywojennej demonstracji przed wojną w Belgradzie w 1991 r. wzięło udział 1 mln ludzi. To tak, jakby na ulice Moskwy w lutym przeciwko inwazji na Ukrainę wyszło parę milionów osób. Rzecz nie do wyobrażenia.
Pomiędzy Wschodem a Zachodem
Inteligencja serbska jest w większości zdecydowanie prozachodnia, a w kraju, mimo łamania demokracji i korupcji, wciąż panuje wolność słowa. Owszem, Serbowie generalnie mają historycznie uwarunkowany sentyment do Rosji, wielu z nich dzieli też z Rosjanami poczucie krzywdy, resentyment do Zachodu i imperialne ciągoty, tyle że na skalę Bałkanów.
Jednocześnie Serbia ma większe gospodarcze, kulturowe i po prostu ludzkie relacje z Zachodem. Unia Europejska jest największym partnerem handlowym i donatorem Serbii. Szczególne relacje ma z Francją, ale też z USA, Kanadą, Niemcami czy Australią, gdzie żyje bardzo liczna i aktywna diaspora serbska.
Do NATO weszli Czarnogórcy, którzy są spokrewnieni z Serbami, wielu Czarnogórców mieszka w Serbii, a Serbowie jeżdżą na wakacje głównie do Czarnogóry, także tam pracować. Wielu Serbów mieszka w Chorwacji i Bośni. Podczas wojen w byłej Jugosławii wielu Serbów pozostało w oblężonym Sarajewie czy w Zagrzebiu, Dubrowniku albo Vukovarze i dzielili nieszczęścia z Bośniakami, część Serbów nawet walczyła w armiach bośniackiej i chorwackiej. To nie jest więc tak jednolity naród, jak się Rosjanom i wielu na Zachodzie wydaje. Czy w Serbii nastąpią zmiany? Oczywiście, to kwestia czasu. Zwłaszcza że już raz nastąpił przełom, właśnie w 2001 r., gdy obalono Miloševicia.
Serbowie, przy całej niechęci do Zachodu, są w niego zapatrzeni, w jego kulturę, popkulturę, modę, styl życia itd. Zresztą nawet obecne nacjonalistyczne władze Serbii zdają sobie z tego wszystkiego sprawę, starając się de facto lawirować między Wschodem a Zachodem. Obóz Vučicia jest oficjalnie za przystąpieniem do Unii Europejskiej, jest też partnerem Europejskiej Partii Ludowej. To drugie budzi zresztą moralne i polityczne wątpliwości, czy korzystne jest z tych punktów widzenia współpracowanie z politykami mającymi zbrodnicze korzenie. Niemniej pokazuje, że gra wciąż trwa i przyszłość Serbii, a więc Bałkanów, nie jest przesądzona na korzyść Rosji.