Wychodzą na jaw bezprecedensowe akty podłości, jakich dopuszczają się nowi pseudoszefowie tej instytucji, takie jak skandaliczne zachowania wobec kobiet w ciąży czy samotnych matek, grożenie im zwolnieniem z pracy bądź uniemożliwianie odebrania z pracy prywatnych rzeczy. Okazuje się też, że działania pseudozarządu mają wymierny efekt – oglądalność TVP Info spadła już o 98 proc. Może i taki był pierwotny cel tych watażków Tuska: wygasić niewygodną dla nich telewizję. Niemniej zważywszy na to, jakie przy okazji wzrosty zanotowała Republika, ciężko im odmeldować Tuskowi „wykonanie zadania”. Cóż więc mogą zrobić przy wystąpieniu takiego ciągu kompromitacji? Zawołać gejów i lesbijki do pomocy. W „Pytaniu na śniadanie” (tzw. program śniadaniowy TVP) wystąpiły dwie pary homoseksualne i opowiedziały o sobie. Nagle problemu nie ma, można się chwalić swoją „otwartością” i „postępowością”, wszystko zostało wybaczone, wszędzie zachwyty. Ciężko mieć pretensje do par, które wystąpiły na wizji. Nie musiały one nic wiedzieć o tym, co się dzieje w neo-TVP, miały prawo chcieć opowiedzieć o swoich doświadczeniach czy poglądach. Z ich perspektywy to działanie zrozumiałe.
Mowa tu o innym mechanizmie. O tym, jak łatwo przykryć takimi pseudosymbolami prawdziwe zło i patologie. Homoseksualiści są tu cynicznie wykorzystywani, by zyskać usprawiedliwienie dla rzeczy strasznych, dla bezprawia i okrucieństwa, chociażby tego tu opisanego, wymierzonego w najsłabszych, w kobiety w ciąży czy z dziećmi. Niezależnie od naszych poglądów na kwestię LGBT czy związków jednopłciowych, niezależnie od tego, czy ktoś jest lewicowy czy prawicowy, to, co stało się w PNŚ. jest po prostu cyniczną szopką ukrywającą podłość aktualnych władz. Oraz wskazówką, w jaki sposób nie tylko one, ale szerzej PO, będą używać w przyszłości kwestii LGBT.