Po pierwsze, choć uwikłany w polityczne przepychanki, Johnson nadal jest u steru. Po drugie, jakkolwiek oceniany jest jako premier, jego polityka wobec wojny na Ukrainie zarówno we własnych szeregach partyjnych, jak i wśród konkurencji jest powszechnie popierana. Ducha Brytyjczyków oddaje niedawno mianowany dowódca sił lądowych Wielkiej Brytanii, sir Patrick Sanders.
Przypomnę, do prasy wyciekł jego list do podwładnych, utrzymany nie w modnym dziś stylu Chamberlaina, lecz Churchilla: „Inwazja Rosji na Ukrainę podkreśla nasz podstawowy cel – ochronę Wielkiej Brytanii oraz gotowość do walki i wygrywania wojen na lądzie – oraz wzmacnia wymóg odstraszania rosyjskiej agresji groźbą użycia siły. Świat zmienił się od 24 lutego i obecnie istnieje palący imperatyw wykucia armii zdolnej do walki wraz z naszymi sojusznikami i pokonania Rosji w bitwie”. Więc – krew, pot i łzy, a kapitulacja – nigdy!