A w drugą stronę płyną wciąż (jak długo?) miliardy euro finansujące wojnę Putina. Prezydent Rosji cały czas straszy Europę konfliktem jądrowym, a także stwarza zagrożenie „niekontrolowanego” wycieku radioaktywnych substancji z zaatakowanych elektrowni atomowych. Moim zdaniem jednym z powodów, dlaczego tak czyni, jest chęć aktywizacji siedzących u niego w kieszeni grup ekoterrorystów do antyatomowych akcji i protestów. W tej wojnie chodzi bowiem również (poza podbiciem niepokornego sąsiada) o pokazanie Zachodowi, że jedynie gaz ziemny z Rosji liczy się jako źródło ogrzewania i żeby przypadkiem nikt w Unii Europejskiej nie postawił na energię atomową jako źródło ciepła w kaloryferach. Miejmy nadzieję, że nikt nie da się nabrać i ta akcja Dziadowi Mrozowi z Moskwy się nie powiedzie.