W ostatnich dniach również promocji w dyskontach jakby mniej albo są tylko na produkty, których akurat przy okazji świąt nie potrzebujemy. Wielu Polaków redukuje listę zakupów, a pozostałych produktów kupuje nie tyle co kiedyś. Cóż, rządzący po raz kolejny fundują nam zaciskanie pasa. Gdyby była to dyscyplina olimpijska, otwieralibyśmy tabelę medalową. Nikomu nie jest jednak do śmiechu. Eksperci wyliczyli, że na świąteczne zakupy wydamy nawet 10 proc. więcej niż rok temu i więcej niż przed Bożym Narodzeniem. A przecież teraz odpada nam m.in. zakup prezentów, które stanowią istotny element wydatków w grudniu. Droga ta nasza Wielkanoc. Żeby niczego nie zabrakło na świątecznym stole, musimy głębiej sięgnąć do kieszeni. Po świętach także, bo prognozy ekspertów nie są zbyt optymistyczne.
Drogo, coraz drożej
Tu pięć złotych, tam dziesięć, a przy kasie trzysta do zapłaty – ile razy słyszałem te słowa, stojąc w sklepowych kolejkach. Drożejące w zastraszającym tempie jajka, bez których chyba nikt z nas nie wyobraża sobie zbliżających się świąt. Polujemy na promocje na masło czy olej, czyli produkty z tzw. koszyka podstawowego. On sam staje się lżejszy i coraz droższy.