Poczucie bezkarności zdemoralizowało środowisko Platformy Obywatelskiej.
Lata ochrony kordonem medialnym, zwyczaj nierozliczania afer, a ich wyciszania, który stał się wręcz podstawą w tym ugrupowaniu, w połączeniu z przeświadczeniem o nietykalności – bo przecież broni ono najwyższej kasty – doprowadził tę partię do stanu paramafijnego. Mamy oto branie ludzi szukających pracy w coś na kształt politycznego jasyru – dostaną zatrudnienie, gdy wejdą do partii i będą na nią łożyć. Ale to nie koniec patologii. By utrzymać posadę, oczekuje się od nich zaspokajania potrzeb przełożonych.
Ktoś powie: w Gorzowie wybuchł skandal, bo szef okazał się zwyrodnialcem. Dokładnie, ale nawet w takich okolicznościach, będących radykalnym zaprzeczeniem wszystkich głoszonych oficjalnie przez PO poglądów, system zagwarantował swojemu ochronę. W partii Tuska można zatem nie tylko okradać państwo, brać łapówki czy ściągać haracze od śmiertelnie chorych ludzi – można też wykorzystywać podwładne seksualnie i znęcać się nad nimi psychicznie, gdy nie chcą ulec. Widzimy zatem, jak tzw. doktryna Neumanna działa wobec zwykłego człowieka. Bo ten system działania ma też taki wymiar. Bezkarność demoralizuje władzę – ofiarami tej totalnej obrony swoich stają się też zwykli obywatele. Są bezwzględnie krzywdzeni i za sprzeciw wobec miejscowej sitwy płacą zdrowiem, zagrożeniem poczucia godności, utratą pracy i najpewniej ostracyzmem.
Ogólnopolski kordon medialny stojący na straży interesów Platformy oczywiście milczy. Działa na rzecz wyciszenia sprawy. Nie reaguje, gdy drążący tę sprawę dziennikarze są szykanowani przez podwładnych i najbliższych współpracowników Tuska. To prawda, że czarne owce są we wszystkich środowiskach, ale sprawa afery w WORD-zie nie dotyczy takich czy innych problemów z zachowaniem jednego człowieka – ukazuje skrajnie patologiczny system, który na szczytach władzy zagraża interesowi państwa i demokracji, a na jej niższych poziomach jest okrutny i niszczycielski wobec zwyczajnych ludzi, którzy mieli nieszczęście wpaść w jego tryby. To afera totalnej bezkarności jednego środowiska politycznego, na dodatek na tyle bezczelnego, że posługuje się hasłami praworządności i szacunku dla innych.