Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Dmuchane imperium

„Człowiek uznawany za rządzącego 130-milionowym narodem (…) błogosławi zabijaniu przez wojsko, które nazywa swoim, w obronie ziem, które z jeszcze mniejszym prawem może nazwać swoimi. (…) Nie dopuszcza nawet myśli, że można by teraz wojnę przerwać. Odpowie, że nie może nie wykonać tego, czego żąda od niego cały naród… Jest to niezbędne dla pomyślności i wielkości Rosji”. Nie, to nie jakiś niedobitek rosyjskiej opozycji napisał o Putinie, te słowa skierował do cara Mikołaja II wielki pisarz Lew Tołstoj po rozpętaniu przez Rosję wojny z Japonią w 1904 r.

Sytuacja obecna wcale się tak bardzo nie różni od tamtego fatalnego dla Rosji momentu dziejowego. Podupadła po pokonaniu jej w wojnie krymskiej w 1856 r. przez koalicję europejską olbrzymia kraina zaczęła przywracanie imperialnej potęgi od zdławienia polskiego powstania styczniowego, po czym odbiła sobie poniżenie klęski na ludach Kaukazu i Azji Środkowej, tak samo jak Putin na Gruzji i Kazachstanie. Zwycięska wojna z Japonią miała przywrócić imperium „należne mu” miejsce wśród mocarstw świata, dziś tym samym ma być jeśli nie całkowity podbój, to zwasalizowanie Ukrainy.

Bo rosyjskiej władzy wszystkiego mało

Najpierw dokonuje się „przygotowania artyleryjskiego” na własnym społeczeństwie! W cytowanym artykule pod znamiennym tytułem „Opamiętajcie się!” (przekład mój – J.L.) Tołstoj pisze: „I otumanione modlitwami, kazaniami, apelami, procesjami, obrazkami i gazetami mięso armatnie, setki tysięcy ludzi odzianych jednakowo, z różnorodnymi narzędziami do zabijania, pozostawiając rodziców, żony i dzieci, ze smutkiem w sercu, ale z udawanym junactwem jadą tam, gdzie ryzykując śmiercią, będą dokonywać najstraszniejszej rzeczy – zabijać ludzi, których nie znają i którzy nic im złego nie zrobili”.

Gdy się zagląda na kanał putinowskiej TV Rossija 1, widać dokładnie to samo, no może mniej modlitw i procesji, za to skrajnie szowinistyczne wrzaski i rysowanie na mapie kierunków uderzeń, z góry uznanych za zwycięskie, także w państwa bałtyckie i Polskę! Ciekawe, jak to wsparcie dla „tronu” Cerkiew łączy z kultem było nie było rosyjskiego świętego misjonarza Mikołaja Japońskiego, który jednym głosem z Tołstojem, wyklętym wszak przez stojącą murem za carem hierarchię prawosławną, ostrzegał w 1905 r.: „Rosja nie jest mocarstwem morskim. Bóg dał jej ziemie zajmujące jedną szóstą część świata, ciągnące się w całości po lądzie, bez żadnych wysp. I rządzić by nimi w pokoju, wydobywać ich bogactwa, przeznaczając je na dobrobyt swego narodu, troszczyć się o jego dobro materialne i duchowe. Ale rosyjskiej władzy wszystkiego tego mało i rozszerza ona swe władanie coraz bardziej i bardziej, w dodatku jakimi sposobami! (…) Oczywiste jest, że nie z nami był Bóg, gdyż naruszyliśmy prawdę. (…) Cierpi dusza za drogą ojczyznę, którą rządzący nią czyni głupią i bezecną” (przekład mój – J.L.).

Kolejne wcielenie Iwana Groźnego

Dziś takich głosów z Rosji nie słychać, bo tych, którzy mogliby je podnieść, władze wymordowały, zesłały do łagrów, wyeliminowały cenzurą z życia społecznego. Pozostała opcja nagiej siły, co wedle mentalności władców Rosji ma zapewnić ich państwu jedyny dostępny prestiż: przez zastraszenie. Kto się uląkł – już przegrał i czeka go los Nowogrodu zawojowanego przez Iwana Groźnego. Oszalały z podejrzliwości moskiewski car po ustanowieniu unii lubelskiej Polski i Litwy wszędzie węszył spiski knute przez agentów Rzeczypospolitej. Nawiasem mówiąc, jego wielbiciel, Stalin, swoich marszałków skazywał w latach 30. na śmierć za to, że są polskimi agentami, członkami nieistniejącej od 1921 r. Polskiej Organizacji Wojskowej!
Jak pisał wybitny znawca Rosji prof. Władysław Serczyk: „Z denuncjacji, gwałtów i zbrodni kamuflowanych racją stanu Iwan IV uczynił obowiązujące zasady politycznego działania. Kiedy tylko zachodziła potrzeba, zawsze znajdowała się osoba usłużnie informująca o zdradzie czy spisku przygotowywanym wspólnie z Litwą lub Polską poza plecami władcy. (…) Wielu ludzi zabijano bez sądu. Inni byli krępowani i pędzeni przed oblicze Iwana Groźnego. Na jego polecenie ludzi podpalano żywcem, a potem przywiązywano do sań i wleczono nimi aż nad rzekę. Tam byli wrzucani do specjalnie przygotowanych przerębli. Niemowlęta przywiązywano do matek i także wrzucano do wody”.

Nie taki ruski tank straszny, jak go malują

Genialny amerykański wódz generał George Patton, zwolennik – po pobiciu Hitlera – odwojowania Europy Wschodniej z rąk innego tyrana, Stalina, w ramach ówczesnej politycznej poprawności został za krytykę Sowietów odsunięty i mianowany „dowódcą” fikcyjnej armii w Anglii, mającej przekonać Niemców, że inwazja nie nastąpi w Normandii. Miał pod swoją komendą w istocie tylko kilka tysięcy wojsk tyłowych i dywizje nadmuchiwanych gumowych czołgów Sherman, ale sztab Hitlera dał się nabrać.

Nie chcę oczywiście powiedzieć, że szykowane do ataku na Kijów czołgi są nadmuchiwane, ale gdy zaglądam na rosyjskie portale wojskowe, widzę niemal panikę ich specjalistów z powodu zwiększenia zasobów armii ukraińskiej dzięki ostatnim nadzwyczajnym dostawom brytyjskim i amerykańskim nowoczesnej broni przeciwpancernej do 25 tys. jednostek oraz całkowitego ignorowania przez kremlowskich strategów potencjału ukraińskich dronów bojowych, a są to już nie tylko dostarczone przez Turcję bayraktary, lecz setki ich ulepszonej, produkowanej już na Ukrainie wersji oraz rodzime konstrukcje, których walory bojowe mogą wkrótce sprawdzić się w praktyce. Przypomnijmy, że to właśnie dronami Azerbejdżan całkowicie zniwelował ogromną przewagę Ormian w broni pancernej i ciężkiej artylerii, zwycięsko odbijając po 30 latach starań Karabach.

W znakomitym gruzińskim filmie „Szindisi” (to nazwa wsi w podbitej w 2008 r. przez Rosję abchaskiej części Gruzji) ruski generał powiada miejscowym Gruzinom: „A coście sobie myśleli? My was nigdy nie zostawimy!”. To samo mówili nam i narodom „swoich” republik bałtyckich, a jednak się przeliczyli.

Język, który zrozumie psychopata

Ronald Reagan, człowiek, który wizją gwiezdnych wojen zapożyczoną z Hollywood, którego lewicowości nie uległ, doprowadził do ostatecznego upadku zadufane w sobie imperium zła. Uznawany przez Amerykanów, niezależnie od ich przynależności partyjnej, za najlepszego prezydenta w całych dziejach USA, na koniec swojej drugiej kadencji w znamiennym dla nas roku 1989 zwrócił się do swego narodu tymi słowami: „Cokolwiek powie o mnie historia po moim odejściu, mam nadzieję, że zaznaczy, iż odwoływałem się do waszych najlepszych nadziei, a nie do waszych najgorszych strachów, raczej do waszego zaufania niż do waszych wątpliwości. Moim marzeniem jest, byście wędrowali dalej tą drogą z latarnią wolności kierującą waszymi krokami i podtrzymującym was ramieniem możliwości”.

Jeśli Stany Zjednoczone pragną pozostać uosobieniem wymarzonego przez nas za okupacji komunistycznej wolnego świata, to nie mogą wydawać zamiast mocnych stwierdzeń żałosnych pisków charakterystycznych dla Bidena. Hollywoodzki przyjaciel Reagana, westernowy, ale i życiowy twardziel John Wayne, wspierając taką politykę wobec Rosji (za co, jak po latach się dowiedzieliśmy, wysłano nań sowieckie komando śmierci!), lubił przypominać nader rozsądne zdanie prezydenta Theodore’a­­

Roosevelta, którego pomnik w Waszyngtonie właśnie obalili czerwoni szaleńcy. Podobnie jak Reagan nie miał on w zwyczaju grozić wrogom, ale trzymał się żelaznej zasady: „Przemawiaj łagodnie, dzierżąc w dłoni potężny kij!”.

Na spadkobierców patologicznych psychopatów w rodzaju Iwana Groźnego jest to metoda jedynie skuteczna. No, może z jedną poprawką wniesioną dzięki doświadczeniu naszego regionu: można, a nawet trzeba, powiedzieć im w jedynym dla nich zrozumiałym języku: „Paszoł won!”

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Gazeta Polska Codziennie

Jerzy Lubach