Jeśli okazałoby się, że obraz małżeństwa wtłaczany uczniom bardziej przypomina kontrakt egoistów niż trwałą relację miłości i odpowiedzialności, a porzucenie małżonka/małżonki nazwane jest prawem człowieka, przekonany jestem, że rodzice nie byliby tym zachwyceni. Przywołane treści pochodzą z programów zajęć prowadzonych przez seksedukatorów, m.in. „Zdrovve Love”. Na razie w Gdańsku, Łodzi, pewnie niebawem w Bydgoszczy i wielu innych miejscach w Polsce. Dlaczego tak się dzieje?
Ponieważ co roku spada liczba szkół, gdzie można spotkać jeszcze wychowanie do życia w rodzinie. Wygaszanie tego przedmiotu trwa od lat i dzieje się często przy tzw. domyślnym przyzwoleniu rodziców. Odbywa się to w banalny spósób. Lekcja w planie jest na przykład o 7:20 rano, a po niej są dwa „okienka”, lub odbywa się jako ostatnia, poprzedzona „okienkiem”. Do niedawna na początku roku wychowawcy pytali rodziców o deklarację udziału dzieci. W tym roku, na przykład w Bydgoszczy, w większości publicznych szkół już tego nie uczyniono. Po prostu WDŻ zniknął. Rodzice nie interesowali się, więc też nie protestowali. Natura nie znosi próżni, stąd brak WDŻ będzie argumentem do wprowadzenia edukacji seksualnej według opisanych wyżej „standardów”. W progach startowych czekają już deprawatorzy z najróżniejszych fundacji i organizacji. Mają przeszkolonych zawodowców, środki, często z zagranicy, oraz z urzędów marszałkowskich (na przykład w Łodzi), gdzie prorodzinna, Zjednoczona Prawica ma większość. Dla tryumfu zła potrzeba niewiele, wystarczy, żeby dobrzy ludzie nic nie robili. Tak się stało w Bydgoszczy i jeżeli nie będzie reakcji, niebawem będzie tak w całej Polsce.