Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
,Jan Pospieszalski,
30.04.2018 09:59

Danina i duch Solidarności

Danina, którą będzie płacić tylko wyodrębniona, specjalna grupa bogaczy, kojarzy się niebezpiecznie z marksistowską, klasową wizją świata.

Wrzawa po zapowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego o wprowadzeniu daniny solidarnościowej, która ma być przeznaczona na dodatkową pomoc dla opiekunów niepełnosprawnych, była do przewidzenia. 

Po pierwsze, kilka dni temu premier zapowiada ułatwienia dla przedsiębiorców, obniżkę podatku CIT, zmniejszenie opłat ZUS dla osiągających najmniejszy dochód, a teraz słyszymy o kolejnym nowym podatku. Zapowiedź przychodzi tydzień po konwencji, na której premier przedstawiał pakiet zmian. Dlaczego tego nie przewidział i nie włączył do szumnie przedstawianego programu? Choć idea takiej pomocy współgra z wizerunkiem rządu wrażliwego społecznie i nieco cynicznie ustawia opozycję jako rzeczników tych, którzy się „nachapali”, szkoda, że solidarnościowa wrażliwość premiera dochodzi do głosu wskutek protestu.

Po drugie, przepisy uniemożliwiające podjęcie pracy osobom, które muszą zostać w domu ze względu na opiekę nad niepełnosprawnym dzieckiem lub osobą chorą (szczególnie z niepełnosprawnością intelektualną) są nielogiczne i krzywdzące. Wysokość świadczeń dla opiekuna nie pozwala na utrzymanie, leki, rehabilitację, transport osoby, np., na warsztaty terapii zajęciowej, itp. Dlaczego legalna praca zarobkowa, wykonywana w domu w wolnych chwilach, ma być czymś nagannym?

Po trzecie, danina, którą będzie płacić tylko wyodrębniona, specjalna grupa bogaczy, kojarzy się niebezpiecznie z marksistowską, klasową wizją świata.

I na koniec – nagła troska przedstawicieli obozu władzy o dzieci niepełnosprawne dotyczy tylko tych, które zdążyły się urodzić. Te, u których niepełnosprawność wykryto w okresie życia płodowego, zgodnie z obowiązującym prawem, mogą zostać wyeliminowane. Taka postawa z punktu widzenia budżetu jest pewnie pragmatyczna, ale z ideałami, które ukształtowały ducha Solidarności, nie ma nic wspólnego.

Reklama