Istnieje też jednak niewielka grupka osób, którym, co pokazały właśnie marsze, tego typu stawianie sprawy bardzo odpowiada. Rozumiem więc, że Tusk, nawołując do wojny, do „pójścia po PiS-owców”, zdaje sobie sprawę, że moralnie odpowiada za wszelkie akty agresji, jakie przy okazji publicznego głoszenia takich haseł się pojawią.
Dostrzegam dzisiaj pewną kontynuację Tuskowego tonu z lat 2007−2014. Wtedy od noża zaczadzonego antypisowską propagandą byłego członka PO Ryszarda Cyby zginął jeden niewinny człowiek – Marek Rosiak. Czy naprawdę Tuskowi mało?