Jednak Putin w swej nienawiści i głupocie nie wziął pod uwagę, że flota rosyjska jest już znacznie osłabiona w stosunku do tego, co było wiosną, przed zawarciem umowy, a ukraińska obrona wybrzeża jest silniejsza. Ponadto prezydent Turcji Recep Erdoğan choćby i chciał, nie wycofa się z umowy zbożowej, bo nie jest mu potrzebna destabilizacja ekonomiczna (spowodowana zachwianiem rynku żywności) na Bliskim Wschodzie i Afryce. Wprost przeciwnie, pasuje mu rola męża opatrznościowego ratującego region przed głodem. Wysłał więc wprost flotę turecką do eskortowania statków ze zbożem, wiedząc, że Putin nie odważy się zaatakować tureckich okrętów. I tak się powinno postępować z Rosją – z pozycji siły.