Znajoma pani z kolei zainteresowała się ostatnio podręcznikiem do geografii wnuczki. Okazało się, że pod hasłem „Europa” wymienionych jest tu zaledwie kilka krajów (Niemcy, Francja), a reszta, w tym Polska, ukrywa się pod enigmatycznym określeniem „kraje słowiańskie” (obok „krajów skandynawskich”).
Po co męczyć dzieci uczeniem o tym, gdzie ich państwo się znajduje. Szokujące? Uczenie geografii w naszych szkołach też może być powtórką z „politgramoty”. Jakoś dziwnie uszły uwadze te szczegóły komisji zatwierdzającej podręczniki szkolne w latach ubiegłych. Przyjmuje się coraz częściej, że wiedzę o świecie i własnym państwie czerpać można z gier, zabaw, piosenek, po co dzieciom nudne podręczniki i mapy? Nie tylko ograniczanie lekcji języka polskiego, historii i religii przynosi pożądane rezultaty w postaci „nowego człowieka”, który nic nie wie, ale potrafi udawać, że wie wszystko.