Oznacza to, że pozostałe 1,5 mln to osoby, które były nosicielami, jeśli testy są niezawodne, ale nie były chore. Okazuje się, że liczby osób hospitalizowanych z powodu koronawirusa oraz grypy i związanych z nią powikłań są prawie identyczne – 15 719 i 16 423. Zwróćmy uwagę, że hospitalizowanych na grypę było o 704 osoby więcej. Wtedy jednak jeszcze nikt nie wpadł na to, jak rozpętać histerię i zarobić na niej, nie mówiąc już o wykorzystaniu zarządzania strachem jako instrumentu likwidacji drobnej własności prywatnej na rzecz koncernów i państwa. Według oficjalnych danych Ministerstwa Zdrowia w okresie od 4 marca do 31 grudnia 2020 roku na sam COVID zmarło 5102 osoby. W tym czasie na skutek rozmontowania opieki zdrowotnej z powodu restrykcji antycovidowych zmarło 80 tys. osób. Wiem, że tylko według reakcyjnych matematyków liczba 80 tys. jest większa od liczby 5 tysięcy. Dziś postępowi matematycy wiedzą dobrze, że o wszystkim decyduje celowość. A celowe jest, by liczba 5 tys. była większa niż 80 tysięcy.
Celowe jest bowiem to, co służy ludzkości. O tym decydują zaś jej przedstawiciele wybrani dzięki obiektywnym mediom. Może gdyby nie było restrykcji na taką skalę, ofiary byłyby większe? Z chorobami współistniejącymi zmarło do 5 marca prawie 45 tys. osób. Jeśli porównać to z danymi szwedzkimi, gdzie zmarło 13 tys. osób – gdyby Szwecja miała tyle ludności co Polska (około 35 mln), zmarłoby tam 45 500 osób, i to bez lockdownów i namordników.