Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
,Grzegorz Wszołek
03.05.2025 07:00

Andrzej Duda to wciąż wielki potencjał prawicy

Niedzielna konwencja Karola Nawrockiego potwierdziła, że kandydat popierany przez PiS – mimo obciętych niezgodnie z prawem funduszy, atakowany przez media publiczne, NIK, prokuraturę i spółki skarbu państwa, angażujące się w produkcje internetowych hejterów – ma ogromną szansę na wygranie wyborów. Po nich polska prawica powinna zainwestować w polityczny potencjał Andrzeja Dudy. Prezydent swoim przemówieniem w Łodzi pokazał, że jest wciąż poza zasięgiem większości polskich polityków.

Niby nic w tym dziwnego – Andrzej Duda „kupił” wyborców świetnymi przemowami w kampanii 2015 r., później sprawnie wypadał w debatach, a w ciągu swojej prezydentury – popieranej przez ponad 10 mln wyborców – doszlifował swój przekaz. Przy tym nigdy nie wychodził ze swojej roli, nawet gdy był chamsko atakowany i wyzywany od „długopisu”, „obrońcy pedofilów” czy „debila”. Ci, którzy sączyli te obelgi, jak pisarz Jakub Żulczyk, byli noszeni na rękach przez liberalny establishment medialny. Premier Donald Tusk dedykował prezydentowi nawet wiersz Czesława Miłosza z przesłaniem, by najlepiej odebrał sobie życie. Duda najczęściej nie reagował. Zbywał ataki milczeniem, robił swoje, nie zaogniał polaryzacji – a wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby zaczął odpowiadać tym samym Donaldowi Tuskowi, Sławomirowi Nitrasowi i Rafałowi Trzaskowskiemu. 

Duda gracz

Czasem miewał chwile wielkie, jak po inwazji na Ukrainę, czasem słabsze, gdy ego jego niektórych współpracowników dawało o sobie znać i psuło wizerunek Pałacu Prezydenckiego. Do tych pierwszych – w sferze retorycznej i politycznej strategii – należy wystąpienie na konwencji Karola Nawrockiego. Duda zamyka klamrą swoje dwie kadencje. Pokazuje się jako gracz, który oprócz tego, że jest najpopularniejszym politykiem w kraju – o tym przekonują wyniki w rankingach zaufania, w których najczęściej wygrywał w ostatniej dekadzie – ma potencjał, by wywierać wpływ na przyszłość.

Z przemówienia głowy państwa biły prostota i trafianie w punkt – bez okrągłych słówek i niedopowiedzeń. Był to najlepszy opis rządów koalicji Donalda Tuska, jaki został nakreślony przez czynnego polityka. Andrzej Duda co rusz powtarzał za Lechem Kaczyńskim, że nie mogą wygrać w Polsce „cynizm i draństwo”. Ta zbitka musiała utkwić w uszach i oczach odbiorców, którymi byli nie tylko głosujący na PiS. Duda wytknął, opierając się na faktach, jak obecna władza grzebie praworządność i przejmuje instytucje wbrew ustawom i konstytucji. 

– Unijne elity udają, że nie widzą, że się zamyka ludzi do więzień, że zakuwa się w kajdany kobiety tylko za to, że pracowały w administracji publicznej i dla polskiego państwa. I kto to robi? Człowiek, który niedawno był RPO. To on jest za to odpowiedzialny. Ale wiemy, na czyje polecenie on to realizuje – celnie punktował Duda premiera i jego ministra sprawiedliwości.

Duda zresztą połączył sposób realizacji politycznej zemsty przez koalicję z wybieraniem przez rząd wyroków, które uznaje, oraz siłowym przejęciem prokuratury i TVP. – Co to w ogóle jest? – pytał dosadnie. Ale z jego wystąpienia pobrzmiewała też nuta optymizmu z 2015 r., której paliwa wystarczyło do 2020 r. Tego brakowało prawicy w 2023 r. Jeśli sam nie wierzysz w dużą wygraną albo przekonujący wynik, by tworzyć historię, to go nie osiągniesz.

Koalicja Tuska wpadła w furię. I słusznie

W ubiegłą niedzielę prezydent nadał ton kampanii Karola Nawrockiego. Wzmocnił jednoznacznie przekaz kandydata, który jest ewidentnie na fali. Uciął dywagacje, czy poprze Sławomira Mentzena, czy jednak prezesa IPN, podziękował za te 10 lat wszystkim wyborcom i politycznemu zapleczu, a przy tym dał wyraz temu, że nie zamierza składać broni po zakończonej prezydenturze. Bo potencjał Andrzeja Dudy, jako polityka stosunkowo młodego, mającego 52 lata z chwilą zakończonej kadencji, wciąż jest do wykorzystania.

Zarzuca się mu, że upartyjnił Pałac Prezydencki występem w Łodzi. Tyle że to nieuczciwa diagnoza, bo w tej kampanii wyborczej między koalicją rządową a opozycją nie ma absolutnie równowagi. Gdyby nie było tak, że media publiczne, spółki skarbu państwa, instytucje zależne od państwa dorabiają Karolowi Nawrockiemu czarny PR, a minister finansów bezprawnie nie wypłaca należnych środków opozycji – coś, czego nie doświadczyliśmy w wyborach prezydenckich w 2020 r. ani potem w wyborach parlamentarnych trzy lata później – wtedy można byłoby zgodzić się z twierdzeniem, że Duda łamie pewne niepisane zasady.

Kolejne obelgi sypane jak z rękawa pod adresem prezydenta uwypuklają niebywałą nerwowość sztabowców KO i samego Donalda Tuska. To nic innego jak przejaw słabości, a nie siły. Przecież gdyby rządzący byli pewni zwycięstwa i faktycznie wierzyli w to, że mocny głos prezydenta nic w kampanii nie zmieni, to nie rzuciliby się na niego tak chóralnie z wyzwiskami od „pacynek” i „podnóżka prezesa”. Proste. W trakcie wystąpienia Dudy w Hali Expo w Łodzi smartfony polityków Koalicji Obywatelskiej aż się rozpalały od negatywnych emocji.

I gdybym był doradcą prezesa Jarosława Kaczyńskiego, to sugerowałbym, by PiS miało dwie twarze – gospodarczych sukcesów Mateusza Morawieckiego, co zresztą wybrzmiało i w wystąpieniu głowy państwa, i prezesa PiS, oraz stanowczo konserwatywnego, ale jednocześnie wychodzącego poza prawicową bańkę Andrzeja Dudy. W mediach kilka miesięcy temu pojawiły się plotki, że po zmianie władzy to właśnie prezydent stanąłby na czele koalicyjnego rządu. Mało tego – swoim wystąpieniem z niedzieli, a można podejrzewać, że to jeszcze nie koniec aktywności Dudy w końcówce kadencji, pokazał się jako przyszły lider PiS. Na razie nie zgłasza on takich aspiracji. Mówiło się bardziej o pracy w instytucjach międzynarodowych jak MKOl po przekazaniu pałeczki następcy, ale nie wykluczałbym scenariusza, w którym Duda zwiąże się z PiS. 

Partię Jarosława Kaczyńskiego czeka wciąż pokoleniowa zmiana. Prezydent ma znakomite kontakty międzynarodowe, szczególnie z administracją republikanów w Stanach Zjednoczonych, którzy mają szansę rządzić przez kolejnych osiem lat. Szkoda byłoby, gdyby nie wykorzystał ich w dłuższej perspektywie w polskiej polityce.

Duda wciąż jest młody. I nie powiedział ostatniego słowa

A że żaden prezydent nie zaangażował się bezpośrednio w życie partyjne po 1989 r.? Obyczaj to nie obowiązek. Duda wygrałby w cuglach te wybory, gdyby mógł startować trzeci raz. A skoro tak, to trzeba wykorzystać jego potencjał i nie bagatelizować faktu, że wygrał ultratrudne ze swojej perspektywy głosowanie w 2020 r. w toku pandemii, lockdownów, podmianki kandydata w KO i nieustannych ataków w mediach na ostatniej prostej kampanii. Pytanie, czy PiS po niedzieli dostrzeże ten potencjał. I czy Andrzejowi Dudzie po wyczerpującej dekadzie jeszcze się chce mocniej angażować w polską politykę. Kurs na recenzowanie życia publicznego i trzymanie się z dala od niego w think tankach byłby niezrozumiałym marnotrawstwem potencjału drzemiącego w prezydencie. Jeśli Karol Nawrocki wygra wybory, co wydaje się coraz bardziej prawdopodobnym scenariuszem, to Andrzej Duda dołożył do tego niemały kamyczek.
 

Reklama