I niech nikogo nie uspokaja, że w zwołanym przez Emmanuela Macrona „szczycie” brał udział premier Donald Tusk. Po pierwsze, już sam fakt, że to Francuz w trakcie trwającej polskiej prezydencji w UE rości sobie prawa do dopraszania do swego stołu wybranych członków wspólnoty, to wyjątkowy afront dla Polski. Po drugie, z ustaleń paryskiego „szczytu” – poza lamentem i wzajemnym nakręcaniem się przeciw USA – nie wynika nic konkretnego, o czym piszą już nawet najbardziej zapatrzeni w Tuska przedstawiciele mediów III RP. Niech więc nikogo nie uspokaja także premier, mówiący, jak to się wszyscy z nim zgadzali, bo to nieprawda. Świadczą o tym słowa premier Włoch, Georgii Meloni, która określiła posiadówkę mianem „antytrumpowskiej”. Taka jest dziś pozycja „starej Europy” i pozostaje cieszyć się, że Andrzej Duda stara się zabezpieczyć nasze żywotne interesy, rozmawiając z głównymi rozgrywającymi – Amerykanami.