Wystąpienie inauguracyjne Donalda Trumpa na poziomie retoryki w dużym stopniu było kontynuacją retoryki kampanijnej. Najpewniej dlatego, że chciał pokazać się jako ten, który dotrzymuje obietnic.
Trump stwierdził, że ludzie chcą, by Stany Zjednoczone broniły swoich interesów i jako prezydent chce się skupić właśnie na tym. Na poziomie międzynarodowym interesy te będą realizowane na podstawie kontaktów dwustronnych z najważniejszymi partnerami. Taka bilateralna polityka daje prezydentowi większą elastyczność i czyni z niego gwaranta, że umowy rzeczywiście będą służyły interesowi USA. Mowa Trumpa poniekąd zwiastuje też koniec prezydentury, którą można nazwać globalistyczną. Przekonanie, że ludzie chcą obrony interesów kraju, odnoszone szerzej, nie tylko do USA, oznacza, że ludzie chcą powrotu państwa narodowego i tego, żeby broniło ono ich interesów. I taki jest ich suwerenny demokratyczny wybór. Chcą schłodzenia globalizacji. Te nastroje Trump doskonale wyczuł i na nie odpowiada. Nie jest bowiem przypadkiem, że w Davos globalizacji najbardziej bronił najmniej demokratyczny rząd świata – rząd chiński.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#globalizacja
#prezydent USA
#USA
#Donald Trump
Michał Kuź