Cywilizacja Rozumu
Trudno mi zrozumieć Francuzów, którzy za dzień swojego święta narodowego przyjęli rocznicę zdobycia Bastylii – początek Wielkiej Rewolucji. Równie kontrowersyjne byłoby świętowanie nocy św.
Wydawało się, że rezygnacja z twardych wartości, silnych więzi sprawujących funkcje kontrolne, z kary śmierci i zasady odwetu „ząb za ząb”, zaowocuje światem powszechnej szczęśliwości. Osobiście wątpię, czy udałoby się go uzyskać nawet wówczas, gdyby wszyscy zaakceptowali takie zasady. A przecież na zdecydowanie większych połaciach globu nie akceptują. To, co miało być ukoronowaniem cywilizacji Zachodu, okazuje się śmiertelną pułapką.
Za rajd supermordercy nicejskim bulwarem odpowiada zarówno islamski fundamentalizm, jak w równym, a może nawet większym stopniu ci, którzy pozwolili mu rozkwitnąć, wpuścili do rozbrojonej etycznie i prawnie Europy, a w momencie gdy stał się problemem, pochowali głowy w piasek, Hollandy, Merkle, Junckery – nieszczęsne późne wnuki Bastylii.
Nadzieja, że kolejne, coraz krwawsze zamachy czegokolwiek ich nauczą, jest niestety nadzieją głupców. Już następnego dnia, gdy w odpowiedzi na niemrawy (a może podpuszczony) pucz ich polityczny partner Erdoğan rozpoczął krwawą czystkę, poczynając od jakże umiłowanego przez europejskie elity wymiaru sprawiedliwości, udzielili mu pełnego wsparcia, nieomal rozgrzeszając na zapas.
Gratulacje, panowie – postaraliście się, żeby rak islamu zagnieździł się w waszych państwach, teraz sprawiliście, że coraz bardziej islamska dyktatura umocniła się nad Bosforem.
I dlatego porażająca zbrodnia w Nicei, w rocznicowym dniu 14 lipca, zabrzmiała jak podzwonne całej zrodzonej przez rewolucję „Cywilizacji Rozumu”.