Największym problemem policji po 1989 r. był fakt, że wielu młodych policjantów wyniosło z domu mentalność milicyjną. Tata czy wujek przechwalali się przy wódce, jak to za komuny nie trzeba było się pieprzyć i można było natłuc temu i owemu. No i nikt wujkowi nie mógł nic zrobić, bo w razie czego inni milicjanci potwierdzali jego wersję. Zresztą komendant miał dojścia na górze. A ci na górze byli nietykalni. Policja w III RP zmieniała się powoli, ale jednak: dziś twarz zwykłego policjanta bywa trochę bardziej inteligentna niż ćwierć wieku temu.
Niestety, rządy PO i PSL-u przez osiem lat robiły rzecz najgorszą: odwoływały się do wciąż silnej w policji mentalności z czasów komuny. Wyznaczały wrogów, np. kibiców, wobec których policja ma nadużywać swoich praw. Odpowiedzią na wszelkie zarzuty wobec funkcjonariuszy były wybielające ich kłamstwa. Nie dziwię się młodym ludziom z Wrocławia czy Białegostoku, gdy dziś nie wierzą policji po tragicznej śmierci na komisariacie swoich kolegów. Pamiętam szczere zaangażowanie ministra Mariusza Błaszczaka w obronę kibiców po akcji „Widelec”. Dziś ma trudne zadanie. Policjanci muszą dostać mocny sygnał, że zgody na obecny sposób ich funkcjonowania nie ma.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Piotr Lisiewicz