Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
,Piotr Nisztor,
04.09.2015 14:16

Trzeba uzdrowić polskie „oczy i uszy”

Dwie kadencje rządów PO-PSL doprowadziły do przetrącenia kręgosłupów części wysokich rangą funkcjonariuszy służb specjalnych.

Dwie kadencje rządów PO-PSL doprowadziły do przetrącenia kręgosłupów części wysokich rangą funkcjonariuszy służb specjalnych. Muszą oni nie tylko odejść ze stanowisk, ale po przeprowadzeniu szczegółowych audytów reprezentowane przez nich instytucje należałoby gruntownie zreformować.

Rząd, który obejmie władzę w Polsce po jesiennych wyborach, czeka trudne zadanie. Będzie musiał przeprowadzić reformę służb specjalnych, które po ostatnich ośmiu latach stały się niewydolne i wzajemnie mocno skonfliktowane. W efekcie nie są w stanie wypełniać zadań wpisanych ustawowo w zakres ich kompetencji. Szczególnie jeśli chodzi o służby cywilne.

Sienkiewicz i wojna służb

Apogeum upadku służb nastąpiło w momencie objęcia nadzoru nad nimi przez Bartłomieja Sienkiewicza (ówczesnego szefa MSW). Ten były funkcjonariusz Urzędu Ochrony Państwa przez półtora roku próbował ręcznie sterować aparatem bezpieczeństwa państwa. Tuż po wybuchu afery taśmowej, pałając żądzą zemsty, wykorzystywał cały wachlarz możliwości, aby dopaść tych, którzy stoją za nagraniami m.in. jego kompromitującej rozmowy w restauracji Sowa i Przyjaciele z Markiem Belką, prezesem Narodowego Banku Polskiego. Doprowadziło to do sytuacji, w której podległe mu służby zaczęły się wzajemnie obwiniać o udział w skandalu. Z wielką siłą odżyły prywatne urazy i konflikty. Niektórzy zwietrzyli doskonałą szansę na zemszczenie się na dawnych wrogach i przeciwnikach. Pod płaszczykiem działań związanych z wyjaśnianiem afery taśmowej zaczęto na nich szukać haków. Na celowniku znaleźli się zarówno byli, jak i obecni funkcjonariusze służb specjalnych. Wszyscy ci, którzy trafili na nieformalną listę rzekomo zamieszanych w proceder nielegalnego nagrywania, zaczęli być nie tylko inwigilowani (podsłuchiwano rozmowy, prowadzono obserwacje, sprawdzano członków rodzin), ale również dyskredytowani, także medialnie. Nie miało znaczenia, że podstawy do takich działań – łagodnie mówiąc – były bardzo kruche. Wystarczyły tylko absurdalne podejrzenia. Sam znam kilka wypadków funkcjonariuszy, którzy po aferze taśmowej, niesłusznie podejrzani o jakikolwiek związek z procederem nielegalnego nagrywania rozmów w restauracjach, musieli odejść ze struktur.

Rozkręcona przez Sienkiewicza, za pełną aprobatą ówczesnego premiera Donalda Tuska, spirala spowodowała wybuch ostrej wojny nie tylko między służbami, ale także między frakcjami wewnątrz nich. Jeśli do tego dodamy naciski i gigantyczną presję, jaka była wywierana na funkcjonariuszy uczestniczących w tym polowaniu, to obraz, który się rysuje, jest bardzo smutny. Przedstawia skandaliczną próbę łamania kręgosłupów moralnych ludziom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo państwa, ślubującym lojalną służbę Ojczyźnie, a nie dobru partii rządzącej. Zatrważające jest to, że niestety w części wypadków ta sztuka się udała.

Dlatego reforma służb specjalnych jest niezbędna, aby Polska odzyskała skutecznie działające „oczy i uszy”, dające najważniejszym urzędnikom państwowym rzetelną wiedzę o tym, co się dzieje w kraju i za granicą.

Podstawa reformy: audyty otwarcia

Dyskutując o kształcie zmian zarówno strukturalnych, jak i personalnych w służbach specjalnych, należy jednak uniknąć eksperymentów, które mogłyby doprowadzić do wylania dziecka z kąpielą. W obliczu realnego zagrożenia konfliktem z Rosją i rosnącego zainteresowania islamskich ekstremistów naszym krajem nie jesteśmy w stanie sobie na to pozwolić. Potrzebujemy silnych, skutecznie działających służb specjalnych oraz faktycznego, merytorycznego nadzoru nad nimi. Zbudowanie tego mechanizmu jest bardzo trudne, wymaga bowiem licznych zmian ustawowych, które najpierw należy kompetentnie opracować, a potem jeszcze przeprowadzić przez parlament.

Podstawą reformy powinno być opracowanie szczegółowego audytu otwarcia w każdej ze służb. Tak aby udało się m.in. zdiagnozować problemy związane z ich działalnością i namierzyć tych funkcjonariuszy, którzy uczestniczyli lub tolerowali działania niemające nic wspólnego z dbaniem o bezpieczeństwo państwa. Szczególnie surowo karane powinny być zaniechania, których w ostatnich ośmiu latach w służbach nie brakowało. Mimo że nie wszystkie tego typu działania można zmieścić w ramach kodeksu karnego, osoby za to odpowiedzialne powinny nie tylko stracić stanowiska, ale być usunięte ze służby.

ABW jak MI5

Dopiero po przygotowaniu audytów otwarcia można zabrać się do reformowania służb. Nie ma jednak co wyważać otwartych drzwi. Najlepiej należy skorzystać ze sprawdzonych wzorców z sukcesem stosowanych w takich krajach, jak np. Wielka Brytania. W wypadku struktur i zadań służb specjalnych nic nowego nie uda się wymyślić. Nowatorskie mogą być tylko metody i narzędzia wykorzystywane w działaniach.

Na pewno należy doprowadzić do sytuacji, w której w Polsce będą działały dwie agencje wywiadowcze odpowiedzialne za zbieranie informacji o zagrożeniach z zewnątrz, jak i tych pojawiających się wewnątrz. Postawienie na takie rozwiązanie wymagałoby reformy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego przez m.in. odebranie tej służbie uprawnień śledczych. W ten sposób powstałaby służba na wzór brytyjskiej MI5.

Warto byłoby się zastanowić, czy wewnątrz nowej ABW nie powinna powstać wyspecjalizowana komórka, która zajmowałaby się ochroną dóbr kultury. Oczywiście wymagałoby to szczegółowego sprecyzowania zadań w tym zakresie. Powinno do nich należeć m.in. poszukiwanie skradzionych polskich dzieł sztuki i ochrona tych, które się znajdują na terenie kraju. Dotychczas żadna ze służb nie zajmowała się tymi problemami na poważnie. Tymczasem tylko szacunkowa wartość dzieł sztuki skradzionych i wywiezionych z Polski w okresie II wojny światowej to według zmarłego w 2008 r. eksperta od dziedzictwa narodowego prof. Jana Pruszyńskiego ponad 30 mld dol.!

Narodowa Agencja Śledcza czy polska Guardia di Finanza?

Jednym z elementów reformy służb powinno być stworzenie wyspecjalizowanej instytucji do walki z przestępcami w białych kołnierzykach. Dziś lawinowo rośnie bowiem przestępczość gospodarcza, a straty skarbu państwa z tytułu oszustw podatkowych to rocznie dziesiątki miliardów złotych. Dobrym pomysłem wydaje się więc powołanie na wzór Włoch polskiego Guardia di Finanza, składającego się z Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Wywiadu Skarbowego i części ABW. W takim wariancie za poważne sprawy kryminalne odpowiadałoby Centralne Biuro Śledcze. Dodatkowo – po wsparciu części funkcjonariuszy agencji – otrzymałoby ono dodatkowe zadania związane z walką z terroryzmem i działalnością szpiegowską. W ten sposób CBŚ stałoby się jednostką na wzór amerykańskiego FBI.

Innym dobrym rozwiązaniem jest, wzorując się na modelu brytyjskim, powołanie Narodowej Agencji Śledczej, która zajmowałaby się procesowo najpoważniejszymi przestępstwami. Nowa służba miałaby powstać z połączenia CBA, CBŚ, wywiadu skarbowego i części ABW.

Każde z tych rozwiązań zakładałoby, że służby, zarówno wywiadowcze, jak i te posiadające uprawnienia śledcze, podlegałyby premierowi. Osiem lat rządów PO-PSL ewidentnie pokazało jednak, że szef rządu nie jest w stanie osobiście nadzorować służb. Brak w tym czasie stanowiska ministra koordynatora z silnymi uprawnieniami był więc bardzo widoczny i w pewnym stopniu doprowadził do obecnej sytuacji w służbach. Dlatego przy okazji reformy ponowne utworzenie tego stanowiska wydaje się niezbędne. Być może dla podkreślenia znaczenia tego stanowiska osoba będąca ministrem koordynatorem powinna być w randze wicepremiera. Najważniejsze, aby miała mocne umocowanie prawne do realnego nadzoru nad służbami.

BOR do likwidacji

Służbą, która przez ostatnie lata udowodniła, że niewątpliwie zasłużyła na likwidację, jest Biuro Ochrony Rządu. Instytucja dowodzona najpierw przez gen. Mariana Janickiego, a potem gen. Krzysztofa Klimka nie potrafiła skutecznie ochronić najważniejszych osób w państwie. Tragicznym tego przykładem była katastrofa smoleńska, a ostatnio mogliśmy się o tym przekonać przy okazji wybuchu afery taśmowej. Na miejsce tej instytucji powinna powstać nowa struktura oparta na części funkcjonariuszy BOR-u, oddziale specjalnym Żandarmerii Wojskowej, odpowiedzialnym dziś za ochronę ministra obrony narodowej, a także policjantów i funkcjonariuszy ABW z jednostek antyterrorystycznych. Dzięki temu przerwane zostaną niejasne i patologiczne układy, które rządzą obecnie biurem.

Oprócz tego nowa służba odpowiedzialna za ochronę najważniejszych państwowych urzędników powinna być wyposażona w uprawnienia operacyjno-rozpoznawcze, a jej szef powinien podlegać premierowi i być wybierany na kilkuletnią kadencję. Dzięki temu przynajmniej częściowo instytucja ta uzyskałaby niezależność.

Budżet to kwestia kluczowa

Jednak przeprowadzenie nawet najlepszej reformy może nie dać odpowiednich efektów, jeśli nie znajdą się pieniądze na działalność służb. Przyszli rządzący powinni więc pamiętać o zwiększeniu budżetów poszczególnych instytucji. Na „oczach i uszach” Polski, a co za tym idzie na bezpieczeństwie państwa nie można oszczędzać. Wcześniej czy później będzie to miało negatywne konsekwencje.
Reklama