Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Dorota Kania,
12.05.2015 12:39

Skandal z Grabarczykiem wyciszony przez władzę

Sprawa związana z uzyskaniem pozwolenia na broń przez ministra Cezarego Grabarczyka powinna mieć ciąg dalszy. Dlaczego?

Sprawa związana z uzyskaniem pozwolenia na broń przez ministra Cezarego Grabarczyka powinna mieć ciąg dalszy. Dlaczego? Ponieważ dotyczy byłego ministra sprawiedliwości i wiceszefa Platformy Obywatelskiej. Niestety, jest to kolejna afera dotycząca jednego z najbardziej znaczących ludzi PO, która pokazuje, że polityk rządzącej partii może wszystko. A gdy sprawa przez przypadek ujrzy światło dzienne, to i tak jest skutecznie wyciszana.

Nic dziwnego, że robiono wszystko, by obywatele jak najszybciej zapomnieli o aferze z pozwoleniem na broń. Ta sprawa jak żadna inna mogła potężnie zaszkodzić starającemu się o reelekcję Bronisławowi Komorowskiemu: przecież Grabarczyk był założycielem i do niedawna członkiem komitetu wyborczego obecnego prezydenta. Dlatego o tej kwestii mówi się coraz mniej w mediach sprzyjających obecnej władzy i dlatego trzeba ją nieustannie przypominać. I to nie po to, by zaszkodzić Bronisławowi Komorowskiemu, ale dlatego, że mamy do czynienia z patologią w wykonaniu ministra sprawiedliwości.

Bilokacja Grabarczyka
Na początku marca Piotr Lisiewicz na łamach tygodnika „Gazeta Polska” opublikował artykuł dotyczący okoliczności uzyskania pozwolenia na broń przez ówczesnego ministra sprawiedliwości Cezarego Grabarczyka. Okazało się, że Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wielkopolskim „prowadzi wielowątkowe śledztwo dotyczące nieprawidłowości w działaniach kierownictwa jednego z wydziałów Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi”. Jeden z wątków obejmuje sprawdzenie prawidłowości przeprowadzania egzaminów związanych z wydawaniem pozwolenia na broń. Czyli ni mniej, ni więcej zachodziło podejrzenie, że ktoś w sposób niezgodny z prawem uzyskał pozwolenie na posiadanie broni. Tym kimś był… urzędujący minister sprawiedliwości. Miał mu to załatwić naczelnik wydziału Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi, odpowiedzialny za wydawanie pozwoleń na broń.

Być może sprawa nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby nie pewna nieprawidłowość. Okazało się, że w czasie, gdy Cezary Grabarczyk miał zdawać w Łodzi egzamin na pozwolenie na broń, jego telefon logował się w Warszawie. Trudno podejrzewać ministra sprawiedliwości (a tym bardziej jego telefon) o zdolność bilokacji. Sprawa wydawała się „arcyboleśnie prosta” – po prostu w tym dniu Cezarego Grabarczyka w Łodzi nie było.

Druh Komorowskiego
I co się stało po ujawnieniu tych szokujących faktów? Nic. Przez blisko dwa miesiące nikt tą sprawą się nie zainteresował. Dopiero pod koniec kwietnia, gdy pojawiła się informacja, że prokurator Krzysztof Drygas, który rozważał postawienie zarzutów Grabarczykowi, został odsunięty od śledztwa, w mediach zawrzało. Minister sprawiedliwości 29 kwietnia podał się do dymisji, tłumacząc, że „nie uważa, że zrobił coś niewłaściwego, ale podjął taką decyzję dla dobra urzędu”. Niektórzy komentatorzy jednak wskazują na inne przyczyny, związane przede wszystkim z Bronisławem Komorowskim. Cezary Grabarczyk, który był jednym z najbliższych ludzi obecnego prezydenta, stał się nagle potężnym obciążeniem. I gdy wydawało się, że sprawa ucichła, na jaw wyszły nowe fakty.

Według dziennika „Fakt”, Grabarczyk miał obiecać odpowiedzialnemu za wydawanie pozwoleń na broń naczelnikowi wydziału Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi stanowisko w państwowej spółce – śledczy mają dysponować nagraniami, na których pojawia się ten wątek.

Gorzkie żale Olejnik i Grabarczyka
Czy ta sprawa nie schodzi z czołówek wysokonakładowych gazet i popularnych telewizji? Czy jest szeroko, na wszelkie możliwe sposoby komentowana przez czołowych publicystów mainstreamu, takich jak Jacek Żakowski, Janina Paradowska, Tomasz Lis czy Monika Olejnik? To pytanie retoryczne…

Jak reagują media na skandale związane z politykami PO, najlepiej pokazuje wywiad, który Monika Olejnik przeprowadziła z Cezarym Grabarczykiem (jeszcze ministrem sprawiedliwości) 15 kwietnia tego roku.

Obydwoje użalali się na „cieknącą jak durszlak” prokuraturę. Według Olejnik zastrzeżenia do prokuratury „ma prezydent Bronisław Komorowski, zastrzeżenia ma minister spraw zagranicznych”, na co Grabarczyk odpowiadał, że „przecieki rzeczywiście są niepokojące”.
A dyskusja toczyła się wokół katastrofy smoleńskiej, gen. Andrzeja Błasika i Kamila Durczoka.
Monika Olejnik pytała o wiele spraw, ale pytanie o sprawę uzyskania przez Cezarego Grabarczyka pozwolenia na broń nie padło. Bo i po co? Przecież skandal nie dotyczył polityka opozycji.

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane