Ludowcy usiłują wyjść jakoś z kłopotu tzw. trzeciej siły politycznej, jaką się ogłosili po zmanipulowanych wyborach samorządowych. Ta „trzecia siła” to taka, która nie ma żadnych szans na przekroczenie 5 proc. w wyborach prezydenckich (przy założeniu, że tym razem do platformersko-ludowych cudów w urnach uda się nie dopuścić).
Adam Jarubas, kandydat kompletnie nieznany, usprawiedliwić ma niziutki wynik PSL‑u i uczynić mniej rażącym kontrast wobec tego, co przypadło im w wyborach samorządowych – by nie prowokować postulatu powtórzenia wyborów do sejmików. Chodzi też o nieodebranie głosów obecnemu prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu, gwarantowi układu, w którym wszyscy krewni i znajomi PSL‑u (tak jak i PO) mogą bogacić się na majątku i stanowiskach publicznych. Czterdziestoletni Jarubas ma za to odebrać trochę głosów Andrzejowi Dudzie. Chodzi o pokazanie, że jedynym poważnym kandydatem jest Bronisław Komorowski, reszta to młodzi i – w domyśle – niepoważni. Jednak ten zabieg może się nie udać – PSL w ten sposób przyczynia się do budowy klimatu pokoleniowej zmiany. Jarubas – chcąc nie chcąc – pracuje na sukces Andrzeja Dudy.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Joanna Lichocka