Ministerstwo Zdrowia doszło do wniosku, że latem Polacy nie chorują na raka. Z zapisów nowej listy refundacyjnej wynika, że najbardziej zdrożały leki dla pacjentów onkologicznych. Wiele leków naprawdę znacznie. Warto przy okazji przyjrzeć się bliżej temu, jak wygląda „eutanazja po polsku”.
Cena jednego z leków stosowanych w trakcie chemioterapii skoczyła z 3 zł 20 gr do... ok. 122 zł. Opłaty za kilka następnych leków wzrosły o ok. 90 zł. Przeciw ogłoszonym na początku lipca podwyżkom protestuje nie tylko Polska Koalicja Pacjentów Onkologicznych, ale także lekarze z Polskiej Unii Onkologii, którzy w liście do Arłukowicza zwracają uwagę, że tak znaczne podniesienie opłat może skutkować przerwaniem terapii przez pacjentów i uniemożliwi „skuteczne i optymalne jakościowo leczenie”.
Ale Ministerstwo Zdrowia nie wycofało się ze swoich decyzji, a jego szef Bartosz Arłukowicz twierdzi, że to „tylko na wakacje”. Czarny humor? Niestety, dla chorych, ich rodzin i bliskich to wcale nie jest kabaret.
Minister ds. szkodzenia pacjentom
Problemy w rodzimej onkologii nie zaczęły się dziś, choć – jak wiele ważnych społecznie tematów – nie absorbują na dłużej mediów głównego nurtu i opinii publicznej. Warto odnotować, że jeszcze w grudniu 2013 r. Polskie Towarzystwo Onkologiczne wystosowało list otwarty do Bronisława Komorowskiego, Donalda Tuska i Bartosza Arłukowicza, apelując o zmiany reguł finansowania świadczeń onkologicznych i zniesienie ich limitowania. Autorzy listu podkreślali, że nowotwory stanowią główną przyczynę przedwczesnej umieralności Polaków i spośród wszystkich schorzeń stanowią największe obciążenie społeczne.
W naszym kraju każdego dnia umiera 1050 osób, w tym 6 proc. z powodu wypadków, ale aż 25 proc. z powodu nowotworów! Jak się okazuje, wyniki terapii onkologicznej są u nas nie tylko znacznie poniżej średniej unijnej, ale pogarszają się także względem statystyk odnoszących się do nowych krajów unijnych (czyli tych biedniejszych od „starych” krajów Unii, a niekiedy także uboższych od Polski).
W naprawdę dramatycznym (nie w tonie, lecz w treści) liście zwrócono uwagę, że spośród wszystkich krajów członkowskich wydatki na ochronę zdrowia
per capita należą dziś w naszym kraju do najniższych.
Środki te stanowią u nas około jednej trzeciej średniej unijnej i są znacznie niższe niż choćby w Czechach czy na biedniejszej od nas Słowacji. Cóż, z bardzo gorzką ironią można stwierdzić, że minęła zima i wiosna, przyszło lato i w dość specyficzny sposób minister Arłukowicz odpowiedział na list Polskiego Towarzystwa Onkologicznego. A że w skandaliczny sposób? To chyba nikogo nie powinno specjalnie dziwić.
Prywatna umieralnia
Tymczasem w czerwcu tego roku ukazał się raport fundacji MY Pacjenci stworzony we współpracy z Fundacją Urszuli Jaworskiej, dotyczący dostępu do leczenia onkologicznego i „pakietu kolejkowego”. Wynika z niego m.in., że „nie zaproponowano skrócenia kolejek do specjalistów, tylko po raz kolejny udoskonalono system monitorowania kolejek już istniejących”. Problemem jest także wspomniane już strukturalne i celowe, niedofinansowanie służby zdrowia. Bo wbrew stereotypowym opiniom, nie jest tak, że mamy dziś w kraju w tej materii do czynienia z „rozbuchanym socjalem”. Przeciwnie:
medyczna opieka specjalistyczna jest u nas już w 70 proc. finansowana przez pacjentów. I to oni co roku zostawiają w prywatnych gabinetach aż 12 mld zł. Jednym słowem: na chorych zarabia się bardzo dobrze, ale w niczym nie poprawia to zdrowotnej kondycji całego społeczeństwa, skoro przodujemy w europejskich statystykach umieralności na nowotwory.
Warto jednak zwrócić uwagę, że także wiosną tego roku Ministerstwo Zdrowia sygnalizowało, iż zajmie się kwestiami tzw. nierówności w zdrowiu, czyli relacji między sytuacją ekonomiczną, miejscem zamieszkania, wykształceniem Polaków a stanem ich zdrowia. Jak się okazuje, akurat w kwestii takich nierówności jesteśmy jednym z przodujących krajów unijnych. Tu relacja jest prosta:
im niższy status społeczny, tym większa zachorowalność i umieralność wśród Polaków. Przy okazji przypomniano, jak wygląda „mapa polskich zachorowań”. Największe śmiertelne żniwo zbierają właśnie nowotwory i choroby układu krążenia. Choroby nowotworowe najczęściej pokonują Polaków w północno-zachodnich rejonach kraju. A najwyższa śmiertelność w drugiej kategorii dotyczy województw lubelskiego, łódzkiego i świętokrzyskiego. Specjaliści zwracają uwagę, że mocne podziały w dostępie do służby zdrowia (nie tylko leczenia, ale także profilaktyki) występują w obrębie poszczególnych województw. I jak zwykle upośledzona pod tym względem jest prowincja.
Całość artykułu w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Krzysztof Wołodźko