Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Społeczeństwo pod kontrolą

Przyczyny o wiele głębsze niż tylko marketingowe zdecydowały o tym, że oficjalne obchody 25-lecia 4 czerwca 1989 r.

Przyczyny o wiele głębsze niż tylko marketingowe zdecydowały o tym, że oficjalne obchody 25-lecia 4 czerwca 1989 r. okazały się świętem wolności przede wszystkim (dla) nowego establishmentu, w obrębie którego w przyjaźni koegzystują byli opozycjoniści i postkomuniści.

Jedni i drudzy „solidarnie” pilnują swoich interesów. W imię zachowania dogodnego dla nich status quo coraz bardziej wzrastają w nich tendencje do kontrolowania społeczeństwa. Wolność w kraju administrowanym przez Platformę Obywatelską coraz częściej oznacza bierne przyzwolenie na taki stan rzeczy.

Ciąg niepokojących zdarzeń

„Obywatelu, wolno ci się nie wychylać z tłumu!” – oto lekcja płynąca z kilku wydarzeń, jakie ostatnio się rozegrały. Po pierwsze, uwagę zwraca sprawa Dariusza Zyśka, zatrzymanego przez policję na Powązkach w trakcie pogrzebu generała Jaruzelskiego dlatego, że ośmielił się głośno powiedzieć: „Kłamstwo”, komentując w ten sposób opinie zwolenników generała, że wprowadzając stan wojenny, ocalił życie milionów Polaków. Zarzut? Jak z Orwella: „Złośliwe przeszkadzanie pogrzebowi”.

Po drugie, próba zatrzymania Anny Kołakowskiej (najmłodszego więźnia stanu wojennego) przez policjantów w cywilu podczas ubiegłotygodniowego wrocławskiego marszu „Wszystkich nas nie zamkniecie”. Uczestnicy akcji protestowali przeciw wyrokom, jakie otrzymali kibice, którzy rok temu zakłócili wykład Zygmunta Baumana na Uniwersytecie Wrocławskim. I po trzecie, sprawa brutalnej pacyfikacji w Sejmie protestu reprezentantów oddolnego ruchu obywatelskiego, prowadzonego przez mieszkańców terenów, na których stoją lub mają stanąć elektrownie wiatrowe. Usiłowali oni podjąć głodówkę. Najwyraźniej Platforma Obywatelska bardzo boi się powtórki z wydarzeń związanych z sejmowym protestem opiekunów osób niepełnosprawnych i zawczasu przemocą tonuje nastroje społeczne i aktywność obywateli. Smrodek PRL unosi się nad partią „obywatelską” z nazwy.

Po co bronić kiboli?

To wszystko nie dziwi. Przecież pogrzeb Jaruzelskiego okazał się politycznym i ideologicznym wstępem do obchodów rocznicy 4 czerwca 1989 r. Wiem, że takie stwierdzenie trąci makabreską, ale tak przecież było. Funeralny spektakl rozegrany w kościele i na cmentarzu, z przemową Aleksandra Kwaśniewskiego, z udziałem Adama Michnika, Jerzego Urbana i Bronisława Komorowskiego, pokazał, na jakich faktycznych założeniach i zależnościach zbudowana jest III Rzeczpospolita, schizofrenicznie odwołująca się do tradycji Polski międzywojennej. I jak się okazuje, aparat przymusu współczesnej Polski ma bronić tego porządku. Bo niezależnie od tego, czy to nadgorliwość czy proste wypełnianie wytycznych, syndrom jest wyraźny: ideologiczna legitymizacja III Rzeczypospolitej zdaniem jej establishmentu ma się opierać na uznaniu sowieckiego namiestnika w Polsce za bohatera.

To już nie jest cicha tolerancja wobec takiej opinii, ale jej jawna afirmacja, a nieposłuszeństwo okazuje się „złośliwym przeszkadzaniem” w kulcie, któremu patronują najwyższe władze Rzeczypospolitej, razem z Michnikiem i Urbanem. A równocześnie kościelni hierarchowie niestety pozwalają (bo brak zdecydowanego protestu jest cichym przyzwoleniem) na wciąganie w polityczną apologię Jaruzelskiego ks. Popiełuszki – ofiary jego reżimu, ikony tego Kościoła, który stanął w czasach PRL po stronie prześladowanych i wyzyskiwanych.

Okazuje się przy okazji wydarzeń takich jak we Wrocławiu, że bardzo łatwo jest rozgrywać opinię publiczną. Bo niektórzy nie chcą „bronić faszystów i kiboli”. I zdaję sobie sprawę jako lewicowiec, że znów doczekam środowiskowych połajanek właśnie dlatego, że nie podoba mi się sposób, w jaki władza próbuje ograniczać prawo do publicznej krytyki luminarzy III RP. Straszenie faszystami w sytuacji, gdy państwo bardzo łatwo stosuje represje wobec osób nieprzyjmujących „jedynie słusznego”, mainstreamowego punktu widzenia, to kompletna utrata zdolności do dostrzegania skali zagrożeń. Próby represjonowania uczestników marszu „Wszystkich nas nie zamkniecie” są dobrym przykładem tego, że władzy wolno coraz więcej, a obywatelom – coraz mniej. A pole protestu, właśnie tego legalnego, które i tak ulega kolejnym obostrzeniom, okazuje się coraz węższe. Nawet jeśli nie mówimy wprost o represjach, to już dziś sytuacja jest taka, że w państwie obchodzącym z fanfarami dwudziestopięciolecie wolności potrzeba coraz więcej pieczątek, żeby wyjść wspólnie na ulice, nie narażając się na zwiedzenie wnętrza policyjnej suki. A postawienie kilku kroków obok manifestacji – jak w wypadku Anny Kołakowskiej – już naraża na policyjną szykanę, rzecz jasna zgodną z literą prawa.        

Całość artykułu w "Gazecie Polskiej Codziennie" 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Krzysztof Wołodźko