W drugim tygodniu ukraińskich protestów ważne były trzy kwestie: czy demonstracje rozleją się po kraju, czy Unia i Międzynarodowy Fundusz Walutowy (USA) przedstawią Ukrainie korzystniejsze warunki, czy dojdzie do głębszego pęknięcia w oligarchii popierającej Janukowycza i Azarowa?
Opozycja nie zdecydowała się na powołanie alternatywnego rządu, co poprzez okres dwuwładzy prowadzi do zastąpienia starego porządku nowym. Nie wybrano więc drogi rewolucyjnej, ale eskalowanie nacisku na rząd i prezydenta poprzez wiece i blokowanie budynków, a następnie dzielnicy rządowej, co miałoby zdestabilizować obóz rządowej oligarchii.
W niedzielę protestujący zapowiedzieli, że we wtorek zablokują rezydencję prezydenta w Miżhiriu, jeśli Wiktor Janukowycz nie zdymisjonuje rządu Mykoły Azarowa. Z kolei premier podał jako warunek rozmów zdjęcie do wtorku blokad w Kijowie. Ale z nim opozycja rozmawiać nie będzie.
Polska korzyść
Witalij Kliczko jako warunek rozmów podał zwolnienie wszystkich aresztowanych, ukaranie winnych ataku na majdan i właśnie dymisję rządu. W ten sposób żądanie dymisji prezydenta zeszło na drugi plan, natomiast na czoło wysunęła się koncepcja powołania w toku rokowań rządu technicznego, który podpisałby układ stowarzyszeniowy z UE. Przeniesiono zatem główny nacisk z dymisji prezydenta na dymisję rządu i przedterminowe wybory parlamentarne. Zablokowanie parlamentu uniemożliwia przyjęcie budżetu, co też prowadzi do wyborów. Rzecz jednak w tym, że Janukowycz tak daleko poszedł w stronę Rosji i przeciwko majdanowi, że za jego prezydentury umowy podpisać już nie można.
Centrum ruchu opozycyjnego nadal jest Kijów, natomiast akcje w miastach obwodowych osłabły i zanikają. Opozycja nie jest w stanie zwyciężyć bez sojuszu z częścią oligarchii, jednocześnie chcąc usunąć samą oligarchię i stworzony przez nią system władzy. Kompromis w tej sprawie musi wywołać sprzeciw dołów, które i tak nie ufają politykom opozycyjnym, ale same nie wyłoniły jeszcze własnego przywództwa.
„Kolorowe rewolucje” udają się, gdy władza jest zdecydowana nie używać przemocy i zawrzeć kompromis. Są to więc zmiany w ramach systemu, tymczasem uczestnikom protestów chodzi o jego likwidację.
Według informacji opozycji Putin w Soczi postawił Janukowyczowi jako warunek ustępstw ekonomicznych rozbicie majdanu poprzez wprowadzenie w praktyce stanu wojennego. Jeśli nie jest to próba zastraszenia ze strony władz, Ukrainę czeka rozwiązanie siłowe.
Sztab Oporu Narodowego, czyli organ kierowniczy opozycji, oświadczył, że odpowiedzią na „niekonstytucyjne wprowadzenie stanu nadzwyczajnego” będzie ogłoszenie prezydentury Janukowycza, rządu i administracji państwowej nielegalną oraz że sam Sztab „będzie zmuszony wziąć na siebie pełnię odpowiedzialności za sytuację w kraju”, czyli przejąć władzę, co stworzy stan wojny domowej. Julia Tymoszenko z więzienia już wezwała opozycję do nawiązania współpracy z armią.
Bez względu na to, jak długo przyjdzie czekać na obalenie prorosyjskich władz w Kijowie, walka o wolność będzie skierowana przeciwko Rosji, co jest niezwykle korzystne dla Polski.
Propozycje Zachodu
MFW poinformował, że podwyżka cen gazu dla gospodarstw domowych – będąca jednym z warunków udzielenia Ukrainie 15 mld dol. kredytu stabilizacyjnego – może być rozłożona na kilka lat i zrekompensowana najbiedniejszym. Sekretarz stanu John Kerry nie złożył jednak obietnicy inwestycji, jak to zrobił w Kiszyniowie w wypadku Mołdawii, również zagrożonej rosyjską kontrakcją za podpisanie układu stowarzyszeniowego. Zastępczyni Kerry’ego Victoria Nuland wezwała do utworzenia rządu koalicyjnego, który powróci do rozmów z MFW i podpisze układ stowarzyszeniowy na dotychczasowych warunkach oraz drogą konstytucyjną zmieni system prezydencki na parlamentarno-prezydencki. Oznacza to, że USA nie rezygnują z rozmów z Janukowyczem, co jest sygnałem, iż nie do końca stawiają na opozycję i Kliczkę. Ten ostatni jest dobrym kandydatem, gdyż prowadzi interesy w Niemczech i ma tam szerokie kontakty.
Unia zgodziła się na rozmowy o konkretach, a pierwszym warunkiem takich rozmów jest ustalenie daty podpisania umowy stowarzyszeniowej. Brukseli chodzi o uniemożliwienie Janukowyczowi udawania negocjacji, co oznacza, że nadal widzi go w rozgrywce. To on ma podpisywać układ, a opozycja powinna pomóc mu w reformach. Do poparcia opozycji i przedterminowych wyborów przekonać może Zachód skala protestów i strach przed wymknięciem się sytuacji spod kontroli. Unia i Niemcy nie przedstawiły jednak planu pomocy na okres przejściowy i ułatwień w przekierowaniu eksportu z rynku rosyjskiego na unijny.
Pod naciskiem komisarza UE ds. energetyki Günthera Oettingera (CDU) i szefa Komisji Europejskiej José Barroso, prorosyjski premier Słowacji i były komunista Robert Fico zgodził się na rewers gazu na Ukrainę od 1 stycznia 2014 r., mimo wcześniejszych gróźb Gazpromu skierowanych pod jego adresem. Unia obiecała zapłacić 10 mln euro za konieczne przeróbki techniczne w rurociągu.
Rewers ze Słowacji mógłby pokryć zapotrzebowanie Naftohazu na gaz rosyjski i zapewnić Ukrainie bezpieczeństwo energetyczne. Już w tym roku niemiecki koncern RWE reeksportuje na Ukrainę 1,3 mld m sześc. gazu.
Delegacja Naftohazu kierowanego przez prorosyjskiego Jewhenija Bakulina nie pojawiła się jednak w ubiegłym tygodniu w Bratysławie, by podpisać gotowe już memorandum.
Angela Merkel zaproponowała też rozmowy z udziałem Ukrainy i Rosji w sprawie gazowego systemu transportowego na Ukrainie zaopatrującego Europę. Oznaczałoby to wejście Niemiec do infrastruktury ukraińskiej, którą chciałby opanować Putin przy pomocy Dmytryja Firtasza. Pokazuje to obecny kierunek polityki niemieckiej, która dąży do niezależności energetycznej od Rosji i niszczy niedawny plan Putina zwasalizowania Europy za pomocą quasi-monopolu na dostawy gazu właśnie za pośrednictwem Niemiec.
Obóz prorosyjski
Janukowycz miał szansę na początku protestów uznać decyzję rządu o wstrzymaniu stowarzyszenia za nielegalną i wykorzystać majdan dla wzmocnienia własnej pozycji, ale wybrał obronę Azarowa i ofertę Putina, sądząc, że po kryzysie znów będzie mógł kluczyć. Ta decyzja skazała go na walkę z majdanem i oddanie się w ręce Putina. Jeśli pacyfikacja się uda, Putin i tak wymieni Janukowycza na całkowicie posłusznego namiestnika. Ma do dyspozycji Wiktora Medwedczuka, ojca swojej chrześnicy Darii, ostatniego szefa administracji prezydenta Leonida Kuczmy. Medwedczuk, dawny agent KGB, jawnie promuje Unię Celną z Rosją. Jego najbliższym współpracownikiem jest Igor Bakaj, za Kuczmy szef Naftohazu, który po pomarańczowej rewolucji musiał uciekać do Rosji, gdzie uzyskał obywatelstwo.
Janukowycz wysłał w delegacji do Brukseli pierwszego wicepremiera Serhija Arbuzowa, który deklarował, że w wypadku podjęcia przez opozycję rokowań można będzie dyskutować o przedterminowych wyborach parlamentarnych i prezydenckich. Pochodzący z Doniecka Arbuzow nie jest przeciwnikiem prezydenta. Ponieważ związany jest interesami ze starszym synem Janukowycza, więc należy do jego klanu, ale wydawał się bardziej elastyczny. Arbuzow rywalizuje z Azarowem, chętnie więc pozbyłby się obecnego premiera i dlatego dla opozycji jest potencjalnym partnerem.
Janukowycz doszedł do wniosku, że w tej chwili Rosja i jej ludzie zapewnią bezpieczniejszą pozycję jego klanowi rodzinnemu, który zbudował w ciągu kilku lat swojej prezydentury. Na tę decyzję wpłynęło też fiasko starań o pomoc w Chinach. W rzeczywistości Janukowycz jest obecnie blisko Dmytryja Firtasza, którego Julia Tymoszenko swego czasu pozbawiła pozycji pośrednika w handlu gazem z Rosją. W 2010 r. Firtasz powrócił na Ukrainę i stworzył konsorcjum Ostchem, które kupiło w tym roku od Gazpromu 8 mld m sześc. gazu po cenie 260 dol. za 1000 m sześc., podczas gdy Naftohaz płaci 426 dol. To Firtasz ma z Gazpromem utworzyć holding, który opanuje dla Rosji sieci przesyłowe na Ukrainie.
Osłabły związki Janukowycza z Rinatem Achmetowem, który uczynił go prezydentem. Ciekawe, że firma najbogatszego ukraińskiego oligarchy zawarła w listopadzie porozumienie z PGNiG na rewers gazu z Polski na Ukrainę, który może wynieść 1,7 mld m sześc. rocznie. Oznacza to, że Achmetow ostrożnie stawia na niezależność energetyczną od Rosji.
Grupa prorosyjska to również wicepremier Jurij Bojko, ósma pozycja w klanie donieckim. Jest on ściśle związany z rosyjskim sektorem gazowym. Firtasz i Bojko zaczynali kiedyś razem i mieli powiązania z Siemionem Mogilewyczem, ojcem rosyjskiej mafii Sołncewo.
W obozie prorosyjskim trwa też rywalizacja między premierem Azarowem a szefem Narodowej Rady Bezpieczeństwa Ukrainy Andrejem Klujewem. Pęknięcie w oligarchii nastąpiłoby już dawno, gdyby chodziło tylko o przetasowania w ekipie, ale majdan chce zmienić system, a to trzyma obóz władzy razem. Podziały wśród oligarchów jednak istnieją, gdyż majdan nie narzeka na brak środków finansowych, a nie mogą one pochodzić tylko z datków. Dotychczasowy nacisk okazał się jeszcze zbyt słaby, by te pęknięcia mogły się ujawnić.
Punkt krytyczny
17 grudnia mają spotkać się rządy Ukrainy i Rosji. Azarow zapowiedział, że gotowa już jest „mapa drogowa” przywrócenia współpracy ekonomicznej między obu krajami i zapowiada współpracę przemysłową.
Opozycja uprzedza, że wówczas ma dojść do podpisania zgody na Unię Celną z Rosją. W Soczi Janukowycz potwierdził umowę, ale nie podpisał jej, podając jako pretekst brak pełnomocnictw. Putin kusi 5 mld dol. pożyczki teraz i uruchomieniem linii kredytowej na 15 mld dol. później, co jest odpowiednikiem kredytu MFW. Rosja nie ma jednak takich środków. Dodatkowo obietnica obejmuje sprzedaż 10 mld m sześc. gazu po cenie 210–230 dol. za 1000 m sześc. Putin nie da jednak Ukrainie niczego bez przystąpienia jej do Unii Celnej, a później wszystko się okaże.
Spotkanie 17 grudnia musi wywołać falę protestów. Tygodniem kluczowym będą więc dni między 10 a 17 grudnia, kiedy taktyka rządu na zmęczenie opozycji musi się zakończyć.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Jerzy Targalski