Trzeba mieć chorą wyobraźnię – tak premier skomentował uwagę lidera opozycji, że organizowanie rozpoczęcia szczytu klimatycznego w Święto Niepodległości jest czystą prowokacją.
Wystarczy przypomnieć, z jakiego rodzaju bojówkami alterglobalistów mieli dotąd do czynienia organizatorzy szczytu. Ale też jak działały służby przy Marszu Niepodległości w poprzednich latach, które według świadków raczej prowokowały do starć, niż dbały o bezpieczeństwo. Zatem data szczytu nie jest przypadkiem i można przyjąć, że władza co najmniej zakłada, że może dojść do zamieszek. Jednak szef rządu liczy na to, że – mówiąc kolokwialnie – ciemny lud kupi jego słowa. A także że nie zauważy, iż rząd w dobie kryzysu wydaje ogromne pieniądze na cele propagandowe – by jego przedstawiciele mogli mieć usta pełne frazesów o znaczeniu międzynarodowym Polski i kilka zdjęć ze znanymi politykami. Do organizowania szczytu nie było chętnych – w kryzysie wielotygodniowa impreza to zbytek, którego wyborcy w dojrzalszych demokracjach mogliby nie usprawiedliwić. W polskich warunkach propaganda nie ma ceny, której władza nie byłaby gotowa zapłacić z publicznych środków.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Joanna Lichocka