System stworzony w Polsce w 1989 r. wyczerpał możliwości dalszego istnienia. Dla jego beneficjentów pozostaje więc alternatywa – implozja lub pieriestrojka, czyli kolejne odnowienie przez pewną racjonalizację i kooptację nowej grupy spoza obozu władzy, co zapewni im bezpieczeństwo ze strony społeczeństwa. A jakie możliwości stoją przed tymi, którzy nie mogą lub nie chcą być dokooptowani?
Systemu, który rozwinął się po roku 1988, nie można naprawić, gdyż tu nie chodzi o jakąś jedną czy dwie sfery życia czy instytucje, które funkcjonują wadliwie. One działają prawidłowo, ale zgodnie z logiką wrogą ideologii propaństwowej.
Władza, której nie należy mylić z rządem, kontroluje wszystkie dziedziny życia. Monopol gospodarczy, polityczny i medialny w państwie funkcjonuje według klasycznej definicji totalitaryzmu, choć widzimy to dopiero od pewnego poziomu wielkości.
Od nowa
Naprawa instytucji służących logice totalitarnej oznaczałaby, że będą one skuteczniej nas okradały, prześladowały i okłamywały. Każda próba wymiany tylko jednego filaru systemu musi zakończyć się niepowodzeniem. Albo pozostałe filary unicestwią zmiany, albo nowi ludzie w starych instytucjach zostaną szybko zneutralizowani i zasymilowani bądź po prostu wyeliminowani.
Instytucje państwowe są tak przegniłe, że nie da się ich naprawić zgodnie z logiką dobra wspólnego, a pracownicy, np. sędziowie, tak zdeprawowani, że mogą tylko demoralizować nowych.
W tej sytuacji propaństwowcy stają przed zadaniem nie tylko utworzenia rządu i uzyskania większości konstytucyjnej, ale prawdziwej władzy, czyli ustalania reguł funkcjonowania systemu.
Pierwszym zadaniem będzie w ogóle stworzenie instytucji państwowych, które zastąpią klanowe lobbies administrujące krajem.
Trzeba zbudować państwo polskie oparte nie na indywidualnej i grupowej grabieży, tylko dbaniu o dobro wspólne. To zaś oznacza stworzenie od podstaw nowych reguł funkcjonowania gospodarki i państwa oraz podstawowych instytucji – wymiaru sprawiedliwości, systemu poboru podatków, służb specjalnych, mediów, szkolnictwa – a także wymianę dużej części administracji państwowej, zwłaszcza związanej z zamówieniami publicznymi. Bez anulowania znacznej części ustaw, których celem jest gwarantowanie bezpieczeństwa korupcji, żadne zmiany w tym patologicznym systemie nie zafunkcjonują.
Podobnie w wypadku szkolnictwa – konieczne jest anulowanie wszystkich reform, gdyż zlikwidowały one system oświaty i doprowadziły do zidiocenia i infantylizacji młodzieży.
Konieczne jest przywrócenie w systemie edukacji selekcji, gdyż umożliwi ona odnawianie elit na zasadzie merytokratycznej.
W wypadku mediów staniemy przed zadaniem utworzenia nowego rynku medialnego. By stary się załamał, wystarczy go odciąć od przepompowni środków budżetowych, np. państwowej reklamy i zwolnień podatkowych.
Zagrożenia
Społeczeństwo nie dzieli się na zdeprawowaną większość popierającą system i walczącą z nim nieskazitelną mniejszość. Demoralizacja rozprzestrzenia się na wszystkie grupy. Tak więc nie wystarczy wymienić kadry, trzeba przede wszystkim zmienić reguły gry, czyli zasady awansu społecznego i doboru elit kierowniczych.
Podstawową cechą naszych stosunków, uniemożliwiającą budowę ustroju demokratycznego, jest klientelizm i brak poczucia interesu wspólnego, które udzielają się również środowiskom niezależnym i opozycyjnym. Tworzy się piramida feudalna. Objęcie nowego stanowiska przez „feudała” powoduje, że zabiera on „swoich ludzi” do nowego feudum.
Nie ma więc kadr związanychz daną instytucją i jej interesami, a lojalność obowiązuje jedynie wobec patrona. Dziś z nim pracujemy na kolei, a jutro w telewizji bądź rybołówstwie.
W tym systemie poziom władzy mierzy się liczbą posad, które można załatwić swoim ludziom i w nagrodę dla nich ich podopiecznym.
Kwalifikacje, dobro instytucji czy interes państwa nie mają żadnego znaczenia. Dlatego bez rewolucji moralnej nie zbudujemy państwa polskiego. Ta zaś jest niemożliwa, gdy promujemy miernoty w myśl mylnej tezy, że innych nie ma i trzeba budować nawet z gówna, a miernoty, cwaniacy, ludzie pozbawieni kręgosłupa lub uczciwi, ale bezwolni, będą lojalnie służyli i dlatego nawet słusznej sprawie są potrzebni.
Człowieka można bezbłędnie ocenić, patrząc, jak się zachowywał w momentach kryzysowych i kogo promował. Lojalność obowiązuje nie w wymiarze personalnym, ale jako wierność zasadom.
Wspomniane choroby trawią struktury partyjne, gdyż te kierują się interesem aparatu władzy, który musi być przez kierownictwo za wierność mu wynagradzany, czyli obdarowywany stanowiskami w administracji, spółkach samorządowych i państwowych. Dlatego aparat jest zainteresowany petryfikacją tego systemu, a nie jego likwidacją.
Chodzi o to, by dostać dla siebie i rodziny maksimum stanowisk w przykładowym KGHM czy Orlenie, co pozwoli się urządzić niezależnie od wyników przyszłych wyborów. Dla części aparatu władzy zwycięstwo wyborcze partii nie jest konieczne; wystarczy, że uczestnicy władzy uzyskają mandaty. To zaś oznacza, że nie będą narażali się przeciwnikowi, będą demonstrowali swój pragmatyzm lub siedzieli cicho, by w walce politycznej celami dla przeciwnika stali się bezkompromisowi koledzy i to oni zostali „odstrzeleni”.
Przywódca partyjny jest w pewnym sensie więźniem aparatu władzy, bez którego partia nie może istnieć ani wygrać wyborów. Gdy przestaje aparatowi władzy gwarantować apanaże, bezpieczeństwo i nadzieje na wygraną, dochodzi do jego wymiany lub rozłamów w partii. Sama wola kierownictwa partii, by obalić system klanowy, nie wystarczy, jeśli nie ma nacisku z zewnątrz, który może posłużyć jako realne zagrożenie dla istniejącego systemu.
Szansa
Skostniały układ może naruszyć tylko masowy ruch protestu, który powstanie jako wyraz oddolnego buntu ludzi młodych, którym zablokowano drogi awansu, bo nie urodzili się w rodzinach pułkowników bezpieki czy przedwojennych funków KPP. Na swoje nieszczęście nie mieli też tatusiów i dziadziusiów – ważnych donosicieli.
Rolą ruchu społecznego byłoby wyłonienie nowych przywódców, zwłaszcza lokalnych, zmuszanie aparatu władzy do działania, przestrzegania zasad i rozbicia układu klanowego. Bez tego nie zbudujemy państwa polskiego.
Trzeba jednak pamiętać, że nawet taki ruch ulega skostnieniu i oligarchizacji. Solidarności zabrało to około roku. Już latem 1981 r. widać było symptomy autorytaryzmu i zmęczenia demokracją.
Innym niebezpieczeństwem jest populizm i triumf demagogów. Trzeba więc spieszyć się z powołaniem nowych instytucji, zanim wystąpią te zjawiska negatywne.
Taki ruch masowy łatwo zmanipulować i rzucając fałszywe hasła, skierować go na manowce, na których się wypali. Powstanie ruchu społecznego jest więc warunkiem niezbędnym, ale niewystarczającym. Dychotomia aparat władzy–ruch społeczny nie jest tożsama z opozycją zło–dobro. Partia jest potrzebna, gdyż bez struktur i aparatu władzy nie można prowadzić sprawnie polityki.
Opisane zmiany nie nastąpią samoczynnie ani tym bardziej pod wpływem dyskusji medialnych.
Tu potrzebny jest silny i gwałtowny wstrząs, który naruszy równowagę powiązań i zależności oraz spowoduje załamanie dotychczasowego sposobu postrzegania rzeczywistości i działania.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Jerzy Targalski