Obydwaj panowie mają tytuły naukowe i znakomite przygotowanie do polityki. Mają wspaniałą kartę walki z komunizmem i obywaj zasłużyli się Polsce. Co więc się takiego stało, że nagle zaczęli zachowywać się jak wierni, knajaccy synowie Systemu?
Dlaczego realizują szatański plan podziału Polaków nie przebierając w prostackich słowach? Czy światła jupiterów, miejsce w studiu TVN-u i na łamach „Gazety Wyborczej”, pieniądze i wątpliwa sława jest ważniejsze od zwykłej przyzwoitości?
Obserwując od kilku dni rajd Władysława Bartoszewskiego po mediach widać gołym okiem, co mainsteamowe publikatory oraz ich polityczni mentorzy przygotowali na 69. rocznice wybuchu Powstania Warszawskiego.
Główny cel – obrażać dzielić i jątrzyć, nie przebierając w środkach. Wykorzystują do tego wiekowego Władysława Bartoszewskiego, który być może nie pamięta już swojej współpracy ze śp. Lechem Kaczyńskim, za to w obrażania „przeciwnika” dorównuje posłowi Niesiołowskiemu. Tego ostatniego Platforma Obywatelska przezornie schowała po tym, jak „Gazeta Polska” wytoczyła mu proces za obrzucenie naszego dziennikarza wulgaryzmami. Bartoszewski ma właśnie swoje przysłowiowe 5 minut, które skończą się za kilka dni. Schemat jest do znudzenia od lat ten sam: publikacja w „GW”, później TVN, TVP info, portale internetowe.
Na jego wystąpienie w imieniu Powstańców odpowiedzieli dr Jerzy Bukowski oraz Maciej Świrski. I niech tak zostanie. Ignorujmy Władysława Bartoszewskiego i Stefana Niesiołowskiego. A to, co mówili i tak będziemy pamiętać.
Źródło: niezalezna.pl
Dorota Kania