Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Tomasz P. Terlikowski,
20.07.2013 14:50

Skolonizować Kościół

Atak na abp. Henryka Hosera jest próbą mentalnej kolonizacji Kościoła. Laickim autorytetom chodzi nie tyle o ks. Wojciecha Lemańskiego czy dzieci z in vitro, ile o to, by Kościół przyjął logikę liberalnej demokracji, porzucając logikę chrześcijańską.

Atak na abp. Henryka Hosera jest próbą mentalnej kolonizacji Kościoła. Laickim autorytetom chodzi nie tyle o ks. Wojciecha Lemańskiego czy dzieci z in vitro, ile o to, by Kościół przyjął logikę liberalnej demokracji, porzucając logikę chrześcijańską.

Tylko naiwny może sądzić, że w awanturach (bo w istocie mamy do czynienia z kilkoma awanturami, które media łączą w jedną) wokół abp. Henryka Hosera chodzi rzeczywiście o troskę o wiernych, strach przed zapraszanymi aż z Ugandy „szamanami” albo walka o los „dobrego człowieka” Lemańskiego. Mediów i lokalnych autorytetów nie interesuje też los dzieci z in vitro ani tym bardziej – ewangelizacja. Gra ta ma zupełnie inny cel. Usiłuje się zdyskredytować hierarchę, aby uświadomić wszystkim pozostałym biskupom, że konsekwentny, jawny katolicyzm nie będzie tolerowany. I że albo pogodzą się oni z mentalnym skolonizowaniem, przyjmując warunki i reguły gry dyktowane przez liberalną demokrację, albo będą systematycznie niszczeni w mediach.

Najmocniejszym argumentem na rzecz takiego postawienia sprawy są tematy, wokół których skupiła się uwaga mediów. Choć dotyczą one zupełnie różnych spraw – posłuszeństwa i władzy w Kościele, możliwości cudu w nim i wreszcie nauczania moralnego Kościoła – łączy je jedno. Gdyby Kościół zrezygnował z ich eksponowania, stałby się jedną z wielu instytucji świeckich i zatraciłby nie tylko własną specyfikę, ale także możliwość realnego działania w świecie. Stałby się – by posłużyć się słowami Ewangelii – „solą, która straciła smak”.

Posłuszeństwo przełożonym, posłuszeństwo Bogu

Pierwszym pretekstem do ataku na abp. Hosera były działania ks. Lemańskiego. Media, zachwycając się niepokornym kapłanem, zapomniały o tym, że brak pokory jest w Kościele – inaczej niż w otaczającym nas świecie – grzechem, a nie zasługą. Ludzie mediów nie są w stanie pojąć, że dla członka Kościoła posłuszeństwo przełożonym, nawet, a może przede wszystkim w sytuacji, gdy zwierzchnicy się mylą albo podejmują działania niesprawiedliwe, jest drogą posłuszeństwa Bogu. Bóg za sprawą tych decyzji wskazuje zakonnikowi czy księdzu nową drogę, ćwiczy go w pokorze i poddaniu oraz nakłada na niego krzyż. Dlatego posłuszeństwo jest dla niego korzystne z punktu widzenia celu ostatecznego, jakim jest niebo, nawet jeśli czysto po ludzku może wydawać się ogromną niesprawiedliwością. Liberalno-demokratyczny świat nie jest oczywiście w stanie przyjąć takiej logiki. Dla niego jest to tylko pozostałość feudalizmu (który jednocześnie w wypadku działania korporacji w pełni akceptuje), którą trzeba jak najszybciej zastąpić demokratycznymi strukturami i liberalną dyskusją. Problem tylko polega na tym, że to, co niekiedy sprawdza się w życiu państwa, nijak nie sprawdza się w życiu wspólnot religijnych. Wszystkie Kościoły chrześcijańskie, które zdecydowały się zdemokratyzować struktury władzy, pozbawiając wspólnotę jasnej hierarchii, pogrążyły się w kryzysie. A żeby nie szukać daleko, wystarczy wskazać w Holandii czy Szwajcarii Kościół katolicki, który poddał się zasadom i oczekiwaniom stawianym przez liberalne salony i właśnie powoli umiera.

Bóg działa w świecie

Drugim pretekstem do medialnego ataku stało się uczestnictwo arcybiskupa w spotkaniu z o. Johnem Bashoborą. Ten gest ma być koronnym argumentem świadczącym o tym, że Hoser promuje „szamanizm” (swoją drogą ciekawe, że te same gazety z chęcią promują pogański szamanizm), nie rozumie współczesnej teologii oraz przepojony jest „jakąś śmieszną wiarą w cuda”. W swojej istocie jest to kolejny atak na fundamenty wiary katolickiej i próba wymuszenia na chrześcijanach rezygnacji z wiary w to, że Bóg jest Panem natury. Próba przycięcia bogactwa katolickiego obrazu świata do wąskiego paradygmatu pozytywistycznego. Świat liberalnej demokracji próbuje wymusić na chrześcijanach demitologizację Ewangelii, uznanie, że zawarte w niej opowieści o cudach to bujda na resorach, a w najlepszym razie wychowawcze mity dla ciemnych ludzi z przeszłości, których nowocześni Europejczycy nie powinni przyjmować. Gdyby Kościół zgodził się na taką interpretację rzeczywistości, zmieniłoby to absolutnie sens jego nauczania. Bóg przestałby być Panem rzeczywistości i stworzenia, nie byłby już ich Stwórcą, ale stałby się co najwyżej użyteczną ideą wychowawczą. A taki bóg (celowo małą literą) nie będzie już Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba, Bogiem, który czyni cuda i może nawet zmienić bieg natury.

Kościół nauczający

I tak jak bezsilny bożek oświeceniowych ideologii nie będzie już Bogiem prawdziwym, tak Kościół, który zrezygnuje z głoszenia prawd moralnych, nie będzie już prawdziwym Kościołem. I właśnie taki cel mają osiągnąć ataki na abp. Hosera z powodu jego poglądów na bioetykę. Arcybiskupowi zarzuca się nieustannie, że za ostro stawia sprawy bioetyczne, że niepotrzebnie antagonizuje ludzi. Chrześcijańska moralność musi być jednak jednoznaczna i ostra. Od czasów proroków przywódcy duchowi mieli odwagę atakować dominującą moralność i często ponosili za to śmierć. Kościół był silny, gdy miał odwagę głosić niepopularne prawdy i opowiadać się po stronie najsłabszych. I to właśnie robi abp Hoser, broniąc dzieci poczętych metodą in vitro, a zamrażanych w butlach z ciekłym azotem. Gdyby on milczał, musiałyby wołać kamienie. Oczywiście taki milczący Kościół byłby ideałem mediów, ale byłby niewierny swojemu powołaniu, byłby Kościołem skolonizowanym, już niegroźnym dla świata. Ale też światu niepotrzebnym.

Jeśli bowiem Kościół jest – nawet ujmując rzecz z czysto świeckiego punktu widzenia – do czegokolwiek nam potrzebny, to nie tyle do tego, żeby potwierdzał wielkie mity oświeceniowe czy postoświeceniowe, ale by przypominał, że istnieje także inna logika, w której posłuszeństwo jest drogą rozwoju, a cuda się zdarzają. Kościół jest nam potrzebny, aby istniał głos upominający się o prawa najsłabszych, wykluczonych z przestrzeni społecznej. W naszych czasach to nie są geje, ale nienarodzone dzieci.

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane