Maciej Lasek wyskoczył z rewelacją, że eksperci parlamentarnego zespołu Antoniego Macierewicza źle zinterpretowali dane z rejestratora lotów ATM QAR i dlatego doszli do błędnych wniosków, dotyczących przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu w Smoleńsku.
Maciej Lasek doskonale wie, że kłamie. Z premedytacją, po raz kolejny używa określenia „prezydencki samolot”, chociaż doskonale wie, że samolot był własnością polskiego rządu, a ściślej mówiąc był we flocie powietrznej 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego.
Lasek twierdzi również, że przyczyną wzrostu wibracji w silnikach maszyny tuż przed katastrofą były fragmenty gałęzi, które dostały się do nich po tym, jak tupolew zawadził o drzewa. Tymczasem nie ma żadnych przesłanek, że w silniku były gałęzie – mało tego, gdy skrzynka ATM QAR zarejestrowała wzrost wibracji, samolot nie miał kontaktu z drzewami. Powołana przez premiera Tuska komisja ds. propagandy miała rozwiać wątpliwości wokół katastrofy i zatrzymać powiększającą się liczbę osób, które dopuszczają zamach w Smoleńsku.
Dotychczasowe działania pana Laska pokazują, że pomysł Tuska i jego pijarowców nie wypalił.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Dorota Kania